Ostrzeżenie: sceny przemocy, wulgaryzmy, seks
Spojrzałem na jego zmysłowo wykrojone, uchylone usta , z których ulatywał ciepły, nierównomierny oddech. Z
rozcięcia na dolnej wardze spływała mu po brodzie niewielka
strużka pachnącej, jasnoczerwonej krwi. Cztery podłużne blizny widniejące na policzku
były nadal zaczerwienione, jakbym zadał mu rany dosłownie przed
chwilą. Czułem się podle, ale to nie umniejszało mojej żądzy.
Oślepiony pasem tkaniny i przykuty łańcuchami do ściany wydawał
mi się jeszcze bardziej pociągający niż zwykle. Dotknąłem jego
policzka, przejeżdżając opuszką palca w dół.
Znieruchomiał na dotyk, a ja doskonale usłyszałem jego nagle przyspieszające tętno.
Mięśnie pod jego skórą rysowały się tak wyraźnie, jak gdyby
miał ochotę się na mnie rzucić, ale nie poruszył się jednak ani
o cal. Ściągnął brwi, zaś z jego gardła wydobył się ostrzegawczy
pomruk, jakby nie był pewien, co zamierzam zrobić. Ale ja
wiedziałem, czego chcę. Przysunąłem się tak, by czuł na ustach
mój oddech, a potem pocałowałem go bez dalszych ceregieli.
Łańcuchy zadźwięczały głośno, gdy rzucił się w kajdanach,
ale to mnie wcale nie zniechęciło, nawet wręcz przeciwnie. Żelazny posmak krwi zmieszał
się ze słodkawym smakiem jego warg i piżmową wonią jego długich
włosów, i to rozpaliło mnie ze zdwojoną siłą, zachęcając do bardziej zdecydowanych pieszczot. Wsunąłem język do jego ust,
nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Pociągał mnie tak, że
nie potrafiłem nad sobą zapanować. Nie ugryzł mnie jednak w
obronie, biernie czekając, aż sam dam mu spokój.
Nie zamierzałem mu odpuścić, więc pocałowałem go gwałtowniej, starając się przelać na niego choć
odrobinę tego, co czułem. Przysunąłem się do niego i objąłem
go mocno, wplatając mu palce we włosy. Mruknął coś
niesprecyzowanego, ale nie był to bynajmniej odgłos przyjemności.
Zacisnąłem dłonie, przyciągając do siebie jego głowę i
brutalnie wpijając się w jego usta. Nie mógł tego nie poczuć,
wiedziałem, że potrafię go rozpalić, ale on nadal nie odpowiadał
na moje zachęty. Byłem sfrustrowany. Czyżby naprawdę mnie nie
chciał?
- Eltar...- mruknąłem wprost do
jego spiczastego ucha, przygryzając je lekko - Nie opieraj się. -
Mój głos był tak zmysłowy, jak tylko potrafiłem. A będąc
wampirem czystej krwi potrafiłem naprawdę wiele i nie było
jeszcze nikogo, kto by mi się oparł. - Wiem, że tego chcesz...
Przestań udawać, rozumiem cię lepiej niż ty sam... - otarłem
się kroczem o jego i ściągnąłem mu głowę do tyłu,
odsłaniając wyczuloną na dotyk szyję – Ulegnij. - mój
głos zniżył się do mrukliwego szeptu, przesunąłem ustami po
jego nagiej skórze - Nie pokonasz tego. Nie walcz ze mną, to
bezcelowe... Ja też ciebie pragnę... Dobrze o tym wiesz.
Elf prychnął obojętnie, co tylko
wzmogło ogień w mojej klatce piersiowej. Zacisnąłem zęby i
otarłem się o niego ponowie - doskonale czuł teraz moje
pożądanie, ja jednak nie czułem jego. Byłem na granicy furii. Nie
wiedziałem, co mam zrobić, by w końcu mi uległ, nie mogłem w
stanie zaakceptować faktu, że potrafił mi się oprzeć. Z mojego
gardła wydobył się tym razem wściekły syk, przeciągnąłem
pazurami wzdłuż jego karku, pozostawiając na nim czerwone
rozcięcia. Szarpnął się silnie i przeklął po elfiemu, po czym
odwrócił twarz na bok, byle dalej ode mnie. Tląca się furia była
już doskonale widoczna w moim wzroku, wiedziałem, że jeszcze
chwila, a zawładnie mną głód krwi.
Nadal nie zamierzałem odpuścić. Przeniosłem dłoń na jego nagi tors, dotykając jego skóry
z nieukrywaną przyjemnością, po czym przesunąłem palcami wzdłuż
jego brzucha, na krocze.
Znów zaklął, tym razem jakoś bez
przekonania. Próbował się cofnąć, ale ściana za nim skutecznie
mu to uniemożliwiła - co od razu wykorzystałem, zaciskając na nim
palce. Chciał czy nie, i tak będzie się ze mną pieprzył. Nie
dawałem mu wyboru.
- Arathon! Zostaw mnie, ty cholerny
zboczeńcu! - warknął w końcu, gdy zacząłem go bezwstydnie
pobudzać - Zostaw!...- szarpnął się, na co tylko przyspieszyłem
ruch dłoni i uśmiechnąłem tak wrednie, jak tylko ja potrafiłem.
Potem rozpiąłem mu pasek od spodni i powoli, bardzo powoli
ściągnąłem mu bieliznę. Chciałem, by dokładnie wiedział co
robię.
- Arathon. - Eltar próbował mi
teraz grozić, dusząc w sobie wszystkie odgłosy narastającej
przyjemności - Pożałujesz tego.
Zaśmiałem się mu w twarz, sunąc
wolną dłonią po jego brzuchu.
- Nie sądzę - mruknąłem,
przesuwając ustami po jego szyi, a potem wgryzłem się w nią
płytko. Elf zdusił w połowie cichy jęk, którego nie mógł
powstrzymać. Byłem zadowolony, gdy w końcu udało mi się obudzić
w nim podniecenie, szybko stał się równie ciepły, co ja.
- Jesteś popierdolony.- długowłosy
zacisnął dłonie w pięści, tłumiąc coraz bardziej nieregularne
wdechy - I nawet mi się nie podobasz. Nigdy mi to nawet nie
przeszło przez myśl. Daj mi spokój!
Wgryzłem się ponownie, bo już
zdążył się zregenerować. Tym razem nie był w stanie zdusić
jęku, zbyt mocno wbiłem kły. Wiedziałem, że kłamie. Ciepła
ciecz wpłynęła mi w głąb gardła, a moje usta wygięły się w
pełnym zadowolenia uśmiechu. Potem zsunąłem się niżej, na
klatkę piersiową i ugryzłem go ponownie. Z każdym ugryzieniem
sztywniał coraz bardziej, a ja utrzymywałem ręką szybkie tempo,
by w końcu zobaczyć, jak pada mu samokontrola. Jego skóra była
tak nieznośnie przyciągająca, że nawet gdybym chciał, to i tak
nie mógłbym się powstrzymać.
- Arathon... - tym razem głos
Eltara był błagalny. Zerknąłem na jego twarz i nagle
zrozumiałem, że on mówił całkiem serio. Odsunąłem w
zrezygnowaniu usta, dysząc ciężko. Ledwo się wyprostowałem, bo
nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a wzrok zasnuwał się już czerwoną
mgłą. Krótkim ruchem zsunąłem czarny materiał z jego powiek,
którym był oślepiony, próbując się przy tym jakoś uspokoić.
Zielone oczy otworzyły się powoli, elf skupił na mnie wzrok. Sądziłem, że zobaczę w nich nienawiść, ale nie patrzył z wyrzutem, a jasna zieleń
tęczówek lśniła słabą złotą obwódką, zdradzając siłę jego pożądania.
- Arathon...- kontynuował, a kącik
jego ust uniósł się lekko - Miałeś rację. - usłyszałem w
końcu jego nierównomierny oddech - Podoba mi się.
Przez chwilę nie ruszałem się,
całkowicie zbity z tropu. A potem pocałowałem go gwałtownie, z
całą namiętnością, jaka się we mnie zebrała. Tym razem
odpowiedział na moje wezwanie z zapalczywością, jakiej się po nim
nie spodziewałem, a kajdany zabrzęczały w proteście, gdy próbował
przyciągnąć mnie bliżej. Przylgnąłem do niego ciasno, wiedząc,
o co mu chodziło. Otarłem się ponownie, wyrywając z niego odgłos
zadowolenia.
- Ty dupku - mruknąłem niemal
czułym głosem - Zbyt dużo czasu zajęło ci to ,,zastanawianie
się”. Prawie ci odpuściłem.
- Chciałem sprawdzić, czy jesteś
dobry - jego białe zęby błysnęły w szerokim uśmiechu - Teraz
już wiem.
- Wiesz?...- znów uśmiechnąłem
się po swojemu, to znaczy krzywo i mało przyjaźnie – Och, nie,
ty dopiero teraz się o tym dowiesz.
- przesunąłem ustami wzdłuż jego szyi, po obojczykach i wzdłuż
torsu, by na końcu zatrzymać się na samym dole. Chuchnąłem na
niego, na co elf przygryzł wargę, patrząc na mnie gorącym
wzrokiem, zastygł w pełnym napięcia bezruchu. Leniwie przesunąłem
językiem po jego pachwinie, obserwując z rozbawieniem jego minę,
która teraz wyrażała szczere pożądanie i niewypowiedzianą
prośbę.
- Nie baw się już, ty ruda cholero
- stęknął, próbując przybrać rozkazujący ton - Nie wytrzymam
tego dłużej!
- Och, przecież wcześniej kazałeś
mi dać spokój... - drażniłem się z nim, sunąc językiem w dół
jego brzucha - Coś się zmieniło? - odrzuciłem swoje czerwone
włosy do tyłu, przeczesując je palcami.
- Tak! Zrób to! - warknął, coraz
mniej nad sobą panując.
- Ale co takiego? - przybrałem
niewinną minę, gładząc jego biodra - Co chcesz, żebym zrobił?
- uwielbiałem się droczyć.
- Świrze, to wcale nie jest
śmieszne! - zacisnął zęby, gdy moje kły wbiły się w jego udo.
- Zaraz wpadnę w szał!
- I o to chodzi - wyszczerzyłem
kły, powoli wyjmując je z jego ciała - Wtedy dopiero zaczniemy na
poważnie.
- Aagrh! - rzucił się bezsilnie w
więzach, szarpiąc wściekle za łańcuchy. Unieruchomiłem go,
zaciskając zęby tuż pod jego pępkiem. Zadrżał mocno i zacisnął
powieki, a z jego gardła wydostał się warkot - Zabiję cię
kiedyś za to! - wrzasnął, napinając wszystkie mięśnie. -
Naprawdę! Przysięgam!
Kilka ugryzień więcej, a we wzroku,
którym mnie obdarzył, nie było już krztyny świadomości. Patrzyła na mnie bestia ogarnięta żądzą krwi. Wtedy,
usatysfakcjonowany, przestałem się bawić. Zacisnąłem na nim
usta, narzucając szybkie tempo i przesuwając pazurami po jego
klatce piersiowej, wsłuchując się w pełne żądzy jęki i trzask
kajdan uderzających o ścianę. Chciał się wyrwać. Pragnął
krwi, mojej krwi. Potrzebował też spełnienia. Jego ciało
dygotało, gdy narastająca przyjemność odbierała mu siły do
walki, wsłuchiwałem się w ochrypłe dyszenie, a moje spodnie
zrobiły się nagle dużo za ciasne. Ściągnąłem je jednym ruchem
i wolną dłonią zacząłem robić sobie dobrze. Wiedziałem, że
podnieca go ten widok i nie zamierzałem się z tym kryć. Nie
tłumiłem też odgłosów przyjemności, zatapiając się w tym, co
czułem.
- Arathon...- jęknął przeciągle Eltar,
zwisając bezradnie w łańcuchach i łapiąc urywane oddechy -
Chodź tu, świrze. Chcę twojej krwi.
- Poproś - mruknąłem, odrywając
się od niego i przytrzymując jego biodra - Poproś... ładnie.
- Chcę ciebie. Teraz. - warknął,
nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Wiesz, jak dwuznacznie to
zabrzmiało? - droczyłem się dalej, ale zdołałem wstać i objąć
ramionami jego barki - Mógłbym pomyśleć, że chcesz ode mnie
czegoś... więcej...
Bez słowa odpowiedzi wgryzł mi się
w szyję. Ostro i gwałtownie. Rozerwał mi skórę krótkim
szarpnięciem, na co mój chwyt stał się miażdżący i dłuższą
chwilę zajął mi powrót do rzeczywistości. Przysunąłem się
tak, by mógł zaspokoić swoją żądzę, nie tylko głód krwi. Tym
razem to on się o mnie otarł, napierając na tyle, na ile pozwalały
mu łańcuchy. Przesunął gorącymi wargami po mojej szyi, powoli
się uspokajając, gdy pierwszy szał minął. Potem zsunął się
niżej, na klatkę piersiową. Chwyciłem go za włosy i
przyciągnąłem mocniej, czekając na dotyk chłodnych kłów i
przeszywający, rozkoszny ból. Nie zawiodłem się. Eltar znowu
zatopił zęby, mrucząc przy tym jak rozpieszczony kocur. Byłem od
niego wyższy, dzięki czemu długość więzów nie ograniczała
zbytnio jego ruchów na tym poziomie. Choć teraz żałowałem, że
jest skuty... Po mojej głowie obijały się wizje tego, co mógłbym
z nim robić, gdyby teraz miał wolne ręce.
- Dokończ... - wydyszał mi w usta
i drżąc na całym ciele od niekontrolowanych dreszczy przyjemności
- Skończ to! - jego oczy kipiały emocjami, chyba pragnął mnie tak, jak
ja jego.
Czułem, jak gorące prądy rozchodzą
się po moim ciele, byłem przyjemnie otumaniony jego krwią –
szumiało mi w uszach, a teraz już opierałem się o niego prawie
desperacko, gdy grawitacja siłą ciągnęła mnie w dół.
Przysunąłem biodra i chwyciłem go jedną ręką - tak, by
jednocześnie objąć i swoją męskość, po czym umiejętnie
zacząłem poruszać dłonią. Drugą ręką obejmowałem go za kark,
wsłuchując w jego ochrypłe, narastające jęki. W sumie z początku
chciałem wziąć go siłą, ale teraz stwierdziłem, że to mi na
razie wystarczy. Pociągał mnie z tymi swoimi rozchylonymi ustami i
wzrokiem pełnym wyzwania. I tak wiedział, że jest zdany na moją
łaskę.
W końcu z jego gardła wydostał się
cichy syk - Eltar odsłonił kły, naprężył mięśnie i drżąco odchylił
głowę do tyłu. Odruchowo wgryzłem się w jego szyję,
wiedząc, że za moment dojdę, ale pozwoliłem sobie na przedłużenie
tej chwili, czekając, aż młody wampir poczuje się tak samo dobrze jak
ja. Mój krótki, ochrypły okrzyk stłumiła jego skóra, bo nie
wyjąłem kłów, tylko wgryzłem się mocniej. Eltar rozlał
mi się na dłoń ciepłym strumieniem, a ja pieściłem nas jeszcze
przez chwilę, rozkoszując się falą uniesienia, która przebiegła
przez moje żyły. Potem, stając już pewniej na nogach, władczym
gestem kazałem mu zlizać nasienie z moich palców. Elf dyszał
jeszcze, ale nie zaprotestował, gdy wsadziłem mu palce do ust.
Bezwiednie wykonał polecenie, a ja uśmiechnąłem się po swojemu.
Później chwyciłem go za włosy i złapałem zębami jego dolną
wargę, i szarpnąłem ją mocno, jakbym mógł go tym sobie
zawłaszczyć. Aprobata w jego wzroku tylko utwierdziła mnie w
przekonaniu, że spodobała mu się ta gra. Niby rzucał się w
łańcuchach, ale przecież to było jedynie na pokaz... Wiedzieliśmy o tym
obaj.
Arathon uchylił niechętnie jedną
powiekę. Oczywiście, nie zobaczył niczego innego poza rozłożystymi koronami
drzew i rozgwieżdżonym niebem. Przekręcił się na drugi bok,
czując się przy tym dość... niezręcznie.
Popatrzył na plecy Eltara. Elf spał
jeszcze. Spał jak dzieciak po ich ostatnim polowaniu. Był zaskakująco ufny, choć wampir dobrze wiedział, że Eltar dostał
przed przemianą porządne wojskowe przeszkolenie i wcale nie był tak naiwnym
młokosem, za jakiego mogła go mieć większość nieumarłych.
Ale ten sen... To było...
Arathon dawno nie miał takich snów.
Nie miał ich, odkąd ojciec kazał wynosić mu się z ich rodowego
zamku. I doprawdy nie wiedział, co o tym myśleć. Sądził, że z
tego wyrósł, ale... Ten elf całkowicie zdruzgotał
jego dotychczasowe przekonania.
Obecność tego elfa je
zdruzgotała.
I choć przez ostatnią noc był
pewien, jak powinien się z nim obchodzić, teraz nie był już
pewien niczego.
A to była dopiero ich druga wspólna doba.
Zapowiada się naprawdę ciekawie... Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się, że tyłek elfa jest w wielkim niebezpieczeństwie :)
OdpowiedzUsuń