Witajcie!



Kilka słów o blogu.

1. Komentarze karmią wenę! (Ponaglenia także.)

2. Wszystkie opowiadania są mojego autorstwa.

3. Proszę o nie kopiowanie i nie rozpowszechnianie tekstów bez mojej zgody. Jest to plagiat i będę na to reagował.

4. Nie czerpię korzyści z prowadzenia bloga.

5. Jeśli autor którejś z grafik nie życzy sobie jej upubliczniania, wystarczy, że da znać w komentarzu pod postem, a grafika zostanie usunięta.

6. Jeśli nie zostawiasz opinii, pozostaw proszę ocenę pod przeczytanym opowiadaniem, aby nam wszystkim żyło się łatwiej i przyjemniej, a ja dzięki temu będę wiedział, co należy zmienić lub poprawić.

7. Ankiety są okresowo, na dole strony.

8.Większość bohaterów występujących w poniższych opowiadaniach została zaczerpnięta z istniejących już w popkulturze, rozpoznawalnych postaci. Tworząc fanfiction bądź slash, nie robię tego z powodów komercyjnych. Dziękuję za uwagę.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Silmarillion - Morgoth



część 5


Thranduil nie spodziewał się tak szybkiego powrotu do jego komnat.
Król Ciemności przybył zaledwie dzień później, ale wtedy już zupełnie w niczym nie przypominał siebie z momentu jego wydostania się z Pustki.
Gdy nadszedł, objawił się w smugach czarnego, okalającego go dymu. Pojawił się w największej z danych Thranduilowi sal, jak na króla przystało, w królewskich szatach, pełen wytworności i dostojeństwa.
Nie udawał już bezsilności, by wzbudzić jego troskę i współczucie. Nosił się dumnie, wyraźnie reprezentacyjnie i majestatycznie – zdawało się, że nawet najmniejszy jego gest mógł nakazać obserwatorowi bezwzględne poddanie się jego rozkazom, że nie musiał używać żadnych słów, by osiągnąć to, czego akurat zapragnął.
Nie otworzył drzwi w sposób, w jaki mógłby to zrobić śmiertelnik; wszedł do środka, gdy ciężkie odrzwia otworzyły się przed nim na oścież, wyraźnie dając Thranduilowi znać o jego obecności.

 - Zastanowiłeś się już, mój alasse?

Thranduil czekał w środku, niepewien jego pokazów siły. Kiedy jednak zobaczył jego postać, odruchowo cofnął się o krok.
To nie był jego dawny Melkor, jego ukochany. To był Morgoth, w całej swej krasie i drapieżności – Morgoth, Czarna Moc Północy, Król Świata.


Zanim elf zdołał cokolwiek odpowiedzieć, wbił w niego długie spojrzenie, by zdecydować, czy bardziej powinien go teraz podziwiać, czy też się go obawiać; Thranduil znał Morgotha jedynie z opowieści i tego, czego dokonywał w swym gniewie, nie z tego, jak postępował wobec bliskich sobie osób.

Ainur miał narzuconą na ramiona, czarną, plisowaną pelerynę z wysokim skórzanym kołnierzem i długimi przylegającymi rękawami, tors zaś pozostawił odsłonięty, eksponując wyrzeźbione mięśnie i naturalnie alabastrową skórę. Na granicy pasa okalała go po obu stronach długa do stóp przepaska z dwoma kawałkami ściętego w trójkąt materiału, który misternie odsłaniał część skórzanych, dopasowanych spodni i wysokich butów z klamrami. Dłoń, którą sięgnął kiedyś po Silmarille, skrył pod czarną rękawicą do łokcia. Włosy koloru ciemnego granatu zmieniły się w czarne z kruczym połyskiem, a tęczówki, niegdyś przejrzyste i niebieskie, stały się ciemne jak noc, bezduszne i niedostępne.

Tak prezentował się jako Morgoth, i tak też odbierał go teraz dawny ukochany. A Thranduil obawiał się Morgotha tak samo, jak wszystkie inne elfy i całe życie świata.

 - Widzę, że doszedłeś do siebie – skwitował Thranduil, starając się zabrzmieć całkiem obojętnie – Czy wraz z mocą powrócił też twój dawny charakter? Jeśli tak, to nie masz tu czego szukać. Kochałem Melkora, ale nie ciebie. Ciebie nigdy nie obdarzę takim uczuciem.

 - Thranduilu, nie przyszedłem do ciebie po ocenę, a odpowiedź – głos Ainura zrobił się wręcz rozbawiony – Gdybyś nie zauważył, to ciągle jestem ja. Nic się nie zmieniło prócz twojego postrzegania. Zawsze miałem w sobie i tę dobrą, i złą stronę. To, że dostrzegałeś tylko jedną z własnej wygody i chęci, jest tylko twoim wyborem.

 - Może jeszcze spróbujesz mi wmówić, że odkąd owładnęła tobą nienawiść, nic z twojego zachowania nie uległo zmianie? Że od zawsze mordowałeś dla przyjemności i tworzyłeś sobie dla zabawy legiony orków?

Morgoth zacmokał w niezadowoleniu, podchodząc bliżej elfa.

 - Nie o tym będziemy dzisiaj rozmawiać – orzekł twardo – a o tym, do jakich doszedłeś wniosków od naszego ostatniego spotkania.

Thranduil postanowił być równie hardy co on, jednak widok odkrytej skóry, twardych mięśni i jego niepokornego, aroganckiego uśmiechu, nie potrafił mu w tym dorównać. Morgoth go rozpraszał. Musiał świadomie się tak ubrać, wyczuwając zapewne jego rozterkę. Bo Król Lasu nadal nie wiedział, co powinien mu odpowiedzieć. Nadal się wahał. Teraz, patrząc na jego zatrważającą atrakcyjność, ideał męskiego piękna - wcielenie boga na ziemi, nie potrafiłby mu odmówić, bez oczywistego dla obydwu z nich kłamstwa.

 - Dałeś mi za mało czasu – król spróbował fortelu, wcale nie chcąc mu odpowiadać – To była zaledwie doba, a na tak poważną decyzję potrzebowałbym…

 - Thranduilu, nie przeciągaj tego – przerwał mu bezczelnie Ainur, podchodząc ciągle i ciągle, aż elf znów był zmuszony oprzeć się o ścianę – obaj przecież wiemy, że wzbraniasz się przede mną jedynie dla zasady. JA to wiem. Ty to czujesz. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego sobie tego odmawiasz.

Nachylił się nad nim, by przybliżyć powoli usta i w delikatnym geście musnąć wargami jego skroń, i zbliżyć je w końcu do jego ucha.

 - Wiem przecież, że mnie pragniesz. Nie możesz zaprzeczyć… – wyszeptał wtedy niskim, mrukliwym głosem. W tym tonie była namiętność, nie ukrywał jej.

Elf zrobił wszystko, żeby go odepchnąć. Starał się z całych sił, ale skapitulował, rozpraszany ciągle przez jego gorący oddech. Zacisnął dłonie na czarnych, stalowych kolcach, które ozdabiały szatę na ramionach, przydających mu wyglądu smoka.
Oddech był teraz jeszcze bliżej, przesunął się do policzka, choć Ainur tym razem nie dotknął go ustami.

 - Przestań. – Zarządził jasnowłosy elf, zaciskając mocniej dłonie – NIE jesteś Melkorem! Tylko jemu mogę oddać serce.

Morgoth uśmiechnął się kątem warg. Wyniośle i wyraźnie arogancko. Nie przejął się jego słowami.

 - Więc Melkorowi powierzysz serce… - szepnął mu nagle w wargi – A mi oddasz ciało, skoro tak wolisz.

Pocałował go bez pytania, korzystając z chwili nieuwagi. Thranduil był zbyt rozproszony, zbyt bezradnie niezdecydowany, by mógł przepuścić taką szansę. Postanowił mu pomóc. Wdarł się do jego warg, dziko i zachłannie, nie bawiąc się już w czułości, ani ostrożność. Jedną ręką chwycił go pod brodę, a drugą zsunął na jego pośladki, w wyraźnym geście dominacji.

 - Nie! – Thranduil szarpnął się, raz i drugi, teraz już naprawdę próbując go odepchnąć – Nie jestem twoją zabawką! Puść mnie!

Morgoth nie dał się odepchnąć. Nadal go trzymał, i to nawet mocniej.

 - Ach, tak? Więc spójrz mi w oczy! – nakazał - Spójrz, i powiedz, że chcesz, abym teraz odszedł! Ale nie próbuj mnie okłamywać. I siebie również!

Thranduil spojrzał mu w oczy tak wyniośle i chłodno, jak tylko potrafił.

 - Masz… - zaczął zimnym tonem - natychmiast… - i urwał, zagryzając zęby. Nie dopowiedział ,,…przestać”. Naprawdę nie potrafił, bo głos uwiązł mu w gardle, gdy Morgoth, w stanie źle skrywanego pożądania, dyszał mu w wargi, oczekując uległości.

 - Wiedziałem – podsumował Ainur – Nieważne, które wcielenie sobie obiorę, i tak będziesz pożądał każdego.


Objął go w pasie i zdematerializował ich obu w kłębach dymu, przenosząc do własnej komnaty. A dokładniej sali. Dużej, przestronnej, z jednym czterokolumnowym łożem, oraz wielką ilością łańcuchów i metalowych przedmiotów, których przeznaczenia dumny elf nawet bał się domyślać. 

3 komentarze:

  1. Morgoth na tym obrazku jest taki... seksowny!
    Przeczytałam rozdział trzy razy i nadal mi mało. Taki krótki, nie przeboleję. Tak mało gdziekolwiek Morgotha i Thranduila, a to taka świetna parka...
    Pisz, czekam z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal kocham Morgoth/Sauron najbardziej ze wszystkich książek Mistrza, ale na ten ship też znajdzie się gdzieś tam miejsce na liście :D

    OdpowiedzUsuń