Geralt poznaje Jaskra, zaś jego życie przewraca się do góry nogami. Czy i ile czasu wiedźmin będzie w stanie podróżować z hałaśliwym bardem? Nikt nie przypuszczał, że całkiem długo... - Witcher Netflix
-
- Velen -
Las wcale nie był tak
pusty, jak wszyscy sądzili. Wieśniacy nie mieli pojęcia, że trakt nie
jest już równie bezpieczny, jak był jeszcze tydzień temu. Coś poruszyło
się w pobliskich zaroślach. Blisko nas. W powietrzu rozniósł się
kwaśny, gryzący odór.
- Zaraza. - warknąłem, wyciągając srebrny miecz.
"Coś" brzmiało zwodniczo
podobnie do odgłosu, które wydawały odnóża krabopająka, przy
zetknięciu z twardą ziemią. Charakterystyczny smród znacznie przybrał
na sile.
- Jaskier, do tyłu! W tył, już! - zarządziłem.
Bard poszarzał nagle na
twarzy i wykonał szybko polecenie, przyciskając do piersi ukochaną
lutnię, w sposób, jak gdyby był to największy skarb świata. Nie miałem
czasu się żachnąć; jego priorytety nadal były dla mnie niezrozumiałe.
Zeskoczyłem z Płotki i
gwizdnąłem komendę, by wycofała się poza zasięg wzroku. Oczywiście, nie
zdążyła się wycofać. I Jaskier również nie, ku obopólnemu
nieszczęściu.
Potwór wyskoczył na trakt; nie był wyrośnięty, przez co był
szybki, osiągał niebezpieczną wręcz prędkość - biegł prosto na
bezbronnego barda. Poczułem przypływ adrenaliny. Oraz niepokój. Bardzo
dużo niepokoju.
Ułamki sekund
przesądziły wszystko; ja kontra on. Puściłem znak Aard. Szczękoczułki
stworzenia chybiły celu - odsłoniętej szyi Jaskra - zaś potwór
przekoziołkował z metr dalej, nim osiem par odnóży uniosło go na powrót
do walki.
- Ostrzegałem cię,
Jaskier. - syknąłem przez zęby - Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz? -
był to pusty wyrzut, bo nie miałem prawa oczekiwać po nim
wiedźmińskiego refleksu, ale byłem zły, że znowu zachowywał się zbyt
głośno.
Zamachnąłem się. Ciąłem
pod kątem. Chitynowy pancerz stworzenia rozpękł się na dwoje, zaś
brunatna posoka trysnęła mi na karwasze. Odór kwasu werżnął się w moje
nozdrza i rozkasłałem się gwałtownie. Jeden krabopająk nie był dużym
zagrożeniem, każdy wiedźmin by sobie z takim poradził, to jasne.
Gorzej, że krabopająki nigdy nie zjawiały się samotnie...
- Uciekaj. Bierz Płotkę i uciekaj, mówię!
Bard, przerażony, dopadł do konia. Stał tak, struchlały, wyraźnie nie potrafiąc podjąć decyzji.
- Geralt, a ty?
- To jest zasadzka, durniu!
Oczywiście, że była. Dwa
kolejne stworzenia wyszły mi naprzeciw. Jedno, jak słyszałem,
próbowało nas okrążyć. Nie byłem pewien, czy to już wszystkie.
Splunąłem na ziemię.
Jaskier nie miał prawa
zdążyć im się wymknąć. Zanim podjął jakąś własną decyzję, dopadłem do
niego i mojego konia, i wyrwałem mu lejce z rąk. Byłem naprawdę
wściekły.
- Schowaj się za mną. -
powiedziałem krótko, klepiąc konia w zad; Płotka zarżała niespokojnie i
cofnęła się, kopiąc do tyłu, dezorientując tym samym jednego potwora.
Odciągnęła jego uwagę, a ja miałem tylko nadzieję, że nic jej nie
będzie.
Jaskier wykonał w końcu
moje polecenie, oczywiście dopiero wtedy, gdy zrozumiał, jak bardzo
zagrożone jest jego życie. Posłusznie trzymał się moich pleców i nie
popadł nawet w panikę. Gdyby zawsze był taki rozsądny i cichy, mógłbym
nawet polubić te wspólne podróże.
Przeklinałem dzień, w
którym mi się napatoczył, w którym los złączył nasze ścieżki. Świat
byłby niemal piękny, gdybym podróżował znów sam. A tak, on narażał
swoją śliczną buźkę i głos, zaś ja, swoje zdrowie psychiczne, na
szwank.
Durny bard. Tak bardzo
mnie drażnił. To nie był najlepszy czas na przemyślenia, ale w takich
chwilach, jak ta - wszystko działo się dużo szybciej.
W końcu, gdy krabopająk -
matka roju - zaatakował, rozpłatałem go w czterech krótkich ruchach.
Kiedy trzy mniejsze potwory nie miały już wsparcia w postaci twardego
pancerza największej z kreatur, dogoniłem je i po kolei,
systematycznie, powybijałem.
Durny bard. - krążyło mi
w głowie - Ciągle przyciągał jakieś problemy. Nie pamiętałem już jak
to jest, kiedy mogłem swe podróże nazwać spokojnymi.
- Geralt? - usłyszałem jego głos. Spojrzałem z niechęcią w tamtą stronę. Obawiałem się, że uduszę go teraz gołymi rękoma.
Jaskier,
rozpromieniony, patrzył na mnie tymi swoimi szczenięcymi oczyma, z
zachwytem wymalowanym na twarzy. Z lutnią na plecach, w tym śmiesznym,
niewygodnym wdzianku opinającym jego wąskie biodra. Z tym wyrazem twarzy, drażnił mnie nieco mniej.
- To było fenomenalne! -
oświadczył - Muszę ułożyć o tym balladę! Niesamowite, z jaką gracją
rozpruwasz te wszystkie pająki, przecież...
- Krabopająki. - westchnąłem, wycierając miecz w leżące truchło. Przerwałem mu, mając nadzieję na ciszę.
- Krabopająki - poprawił
się zaraz, ściągając lutnię z pleców - Niewątpliwie masz rację.
Ballada będzie w typie biesiadnym, co o tym sądzisz? Zatytułuję ją...
"Mocarz z Rivii!" Albo... "Szybki niczym wicher!"... - zaczął planować,
ale przerwałem mu to momentalnie.
- Jaskier, daruj.
Skrzywiłem się. To nie
był pierwszy raz, w którym widział mnie przy pracy. Dokładniej, ósmy,
wedle moich wyliczeń. Mimo to, za każdym razem, reagował z tym samym,
dziecięcym podziwem.
Podszedł do mnie,
zaaferowany. Oparł dłoń o moje ramię. Jakbyśmy przynajmniej byli
przyjaciółmi. Nie byliśmy, rzecz jasna. Uroił coś sobie.
- Będziemy sławni! -
powiedział radośnie - Nie rób tej swojej kwaśnej miny. Ty i ja!
Jaskier, bóg poezji, nieodzowny gość wszelkich królewskich przyjęć,
oraz Biały Wilk, najsławniejszy wiedźmin świata! Będą cię zapraszali
nawet czarodzieje!
- Litości. - parsknąłem, wywracając oczami - Tylko nie czarodzieje.
Ściągnąłem z siebie jego dłoń. Co za durny bard był z niego. Irytujący i głośny, w dodatku. Same utrapienia.
- Geralt. Zasługujesz na
to. Może w to nie wierzysz, ale ja to wiem! - obwieścił przy
akompaniamencie pierwszego akordu na lutni - Biały Wilk! Chodząca
legenda! "Mocarz z Rivii..."
- Wymyśl coś innego,
Jaskier. - westchnąłem ciężko, unosząc się znad kolejnego truchła, z
którego pobrałem do fiolki odrobinę zabójczego jadu, który mógł mi się
przydać do mikstur. - I najlepiej wymyśl to w ciszy.
Jak zwykle zignorował moją prośbę.
Jak zwykle, był jedyną osobą, której nie potrafiłem zmusić do milczenia.
Paradoksalnie, chyba właśnie dlatego pozwoliłem mu zostać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz