Witajcie!



Kilka słów o blogu.

1. Komentarze karmią wenę! (Ponaglenia także.)

2. Wszystkie opowiadania są mojego autorstwa.

3. Proszę o nie kopiowanie i nie rozpowszechnianie tekstów bez mojej zgody. Jest to plagiat i będę na to reagował.

4. Nie czerpię korzyści z prowadzenia bloga.

5. Jeśli autor którejś z grafik nie życzy sobie jej upubliczniania, wystarczy, że da znać w komentarzu pod postem, a grafika zostanie usunięta.

6. Jeśli nie zostawiasz opinii, pozostaw proszę ocenę pod przeczytanym opowiadaniem, aby nam wszystkim żyło się łatwiej i przyjemniej, a ja dzięki temu będę wiedział, co należy zmienić lub poprawić.

7. Ankiety są okresowo, na dole strony.

8.Większość bohaterów występujących w poniższych opowiadaniach została zaczerpnięta z istniejących już w popkulturze, rozpoznawalnych postaci. Tworząc fanfiction bądź slash, nie robię tego z powodów komercyjnych. Dziękuję za uwagę.

środa, 21 stycznia 2015

Silmarillion - Tęskonota


Opowiadanie jest zainspirowane Silmarillion'em J.R.R Tolkiena. Fanfiction, shōnen-ai





część 1

 ,,Czy ty kiedykolwiek kogoś pokochałeś? Czy znasz to uczucie, wiesz jak to jest, gdy chcesz poświęcić dla kogoś wszystko, co masz? Nie, oczywiście, że nie!"
Thranduil zacisnął usta w wąską linię, jego spojrzenie stało się lodowato zimne, jakby jego syn poruszył w nim właśnie najczulszą możliwą strunę.
 - Miłość... To jedynie inny rodzaj szaleństwa. - odpowiedział oschle, po czym zebrał fałdy swej szaty i wyszedł z komnaty w tłumionej, źle ukrywanej złości.
Czy kochał?... Co to za pytanie! Każdy kiedyś kochał, ale miłość zawsze miała swoje granice. Władca powrócił myślami do przeszłości, do odległych lat, kiedy według aktualnej rachuby czasu były dopiero początki Pierwszej Ery, gdy świat wyglądał zupełnie inaczej, niż teraz; gdy Śródziemie nawet jeszcze nie istniało, była już za to pierwotna Arda.
Wszedł do swojego pokoju, zatrzasnął za sobą drzwi i rozsupłał wiązanie swej szaty, pozwalając jej opaść na podłogę srebrzystym strumieniem pofałdowanej satyny. Zdjął koronę, po czym odstawił ją na zdobiony postument.
Czy kiedyś kochał?... Tak... Ale miłość była dla niego jedynie przekleństwem.
Położył się na łożu, zasłonił nadgarstkiem oczy... i zapadł w zamierzchłe historie, w dzień, w którym po raz pierwszy zobaczył Melkora.
W najszczęśliwszy dzień swojego życia.
*
Mężczyzna przypłynął zza morza wraz z innymi Ainurami, pełen chwały, dostojeństwa i niespożytej mocy. Przybył, w glorii i przepychu, samym swoim majestatem wymuszając na wyczekujących na przystani elfach pokorę i prawdziwy zachwyt. Choć Arda nie była jeszcze w pełni stworzona wszyscy, którzy ją zamieszkiwali mieli nadzieję na lata pokoju i dostatku, i nikt nie przypuszczał, że stanie się dokładnie na odwrót.
Melkor stał na łodzi, podpierając się hebanowym kosturem, po którym pełzły diamentowe błyski łagodnego, ciepłego światła. Był w szatach barwy szafiru i patrzył na zgromadzonych elfów z iście królewską troską, jakby jego jedynym marzeniem było niesienie im zawsze pomocy.
*
Thranduil przełożył się na bok i zacisnął mocno powieki, nie chcąc widzieć tego, co tworzył mu jego umysł; nie pragnął powracać do tamtej historii, ale to było silniejsze od niego.
*
Ciemność wypełniła się tysiącami krzyków, błaganiami o litość, wrzaskami bólu i przerażonymi nawoływaniami. Ziemia rozstąpiła się, ukazując czerwone pokłady magmy i wyłaniając z cienia potężną sylwetkę Morgotha; Ainur stał w pełnej płytowej zbroi, ściskając w garści czarny, hebanowy kostur i spalając na swojej drodze wszystko, co uznawał za bezwartościowe. Mężczyzna był tak wielki, że nawet góry niknęły przy jego majestacie. Niebo zasnuwały czarne chmury popiołu, utrudniając oddech i wdzierając się ludziom do oczu a drobne, ogniste iskry pięły się uporczywie po szatach elfów, wgryzały się w ciało i pozostawiały po sobie bardzo bolesne poparzenia.
 - Jam jest Władca Ciemności, Król Świata i Czarna Moc Północy! Jam jest Morgoth, Wróg Valarów i jedyny słuszny spadkobierca Silmarili! Klęknijcie przede mną i dołączcie do mnie - a pokażę wam istotę prawdziwej, namacalnej siły! Wszyscy, którzy pójdą za mną, osiągną nieśmiertelność! Wszyscy będą Panami! Kto zaś odrzuci mą szczodrość, spłonie w moim ogniu!
Odgłos wiatru zastąpił syk pożaru a narastający trzask płomieni zagłuszył spanikowane, ludzkie głosy.
Był tylko on, Morgoth, najpotężniejszy z Ainurów – on i jego żądza władzy. Ziemią wstrząsnęły dźwięki nadchodzących Balrogów - demonów grozy - niebo przeszywały wstęgi ognia wydobywające się z gardeł rozjuszonych smoków a ogromna armia orków przybywała już z północy, by zniszczyć wszystkich sojuszników dzieci Iluvatara, jedynego prawdziwego Stwórcy.
Chaos ogarnął Ardę, zatapiając ją w mroku nienawiści i w latach niewysłowionego bólu; Morgoth, Czarny Nieprzyjaciel Świata, nie pragnął już niczego innego, prócz widowiskowej klęski całego życia na ziemi.
*
czterysta lat wcześniej 

 - Śpisz, Thranduilu? - rozległ się miękki, męski szept tuż za jego nagimi plecami – Mam wrażenie, że coś cię trapi, alassë mego życia.
Thranduil znieruchomiał, zdjęty nagłym przerażeniem. Odwrócił się, bardzo powoli, by napotkać zaraz badawcze spojrzenie zaniepokojonego Melkora, który posłał mu uspokajający uśmiech i pogładził go czule po policzku.
 - Wszystko w porządku? - ponowił pytanie Melkor, zsuwając dłoń na jego jasne włosy i zawijając wokół swego palca jeden z jego lśniących kosmyków.
Był taki, jak niegdyś. Mądry, łagodny i pełen dostojeństwa. Nie miał jeszcze żadnej skazy, albo też umiejętnie je ukrywał; jego serce nie było przepełnione nienawiścią, a miłością. Do niego. Tharnduila.
 - Wszystko... w porządku. - wyszeptał władca Leśnego Królestwa z gardłem ściśniętym tak mocno, że myślał, iż nie wypowie nawet słowa – Śpij dalej, Melkorze, mój harma.
To tylko sen, tylko iluzja, która zaraz się zakończy. Nie musiał wpadać w panikę. Nie musiał... Prawda?
 - Chyba nie do końca. Jesteś niespokojny, coś się stało? - nie ustępował Melkor, dotykając lekko jego ust – Proszę, powiedz mi. Będzie mnie to nurtowało. Dobrze wiesz, że mogę ścierpieć, kiedy jesteś przy mnie ponury.
Był jak zwykle stanowczy, dążył do celu, który sobie obrał. Thranuil mógł się tylko poddać. Nie musiał patrzeć na jego idealnie wyrzeźbiony tors, na alabastrową skórę i długie, czarne włosy, by i tak nie potrafił sprzeciwić się jego woli.
 - Boję się o ciebie, Melkorze.
'Boję się' – rozbrzmiało mu narastającym echem w jego głowie - ' Boję się, bo wiem, że niedługo cię stracę. Nie jest nam pisane być razem.'
*
Thranduil podniósł się gwałtownie z łóżka, zakrył usta dłonią i powiódł po swoim pustym pokoju niemal spanikowanym spojrzeniem.
Zasnął, tak. Ale ten sen był taki realistyczny... Tak bardzo, boleśnie prawdziwy... Przecież jego miłość do Morgotha wygasła już dawno temu, zanim jeszcze Valarowie wygnali go do Pustki... Tuż po tym, jak zdradził, zanim wykradł Silmarile. To było dobre dwa tysiące lat temu. Dlaczego przypomniał mu się akurat teraz?
'Boję się' - dudniło mu w głowie a po plecach przebiegły mu ciarki prawdziwego strachu.- 'Boję się... ciebie.'
Morgoth, Czarny Władca miał przybyć na ziemię ponownie, na samym końcu świata. Według legendy miał również ponieść ostateczną klęskę, zabity w bitwie Dagor Dagorath, z rąk ainura Tulkasa i człowieka Turinema.
Czy koniec świata był już bliski? Przecież to jakiś nonsens! Thranduil położył się na powrót i nakrył się puchową kołdrą, jakby chciał uciec przed wszelkimi wpływami nieprzyjemnych wspomnień.
To tylko przejściowy kryzys, nic więcej. Tylko drobny kryzys. Kiedy jutro wstanie słońce, nie będzie już niczego pamiętał, jak zwykle, gdy miał koszmary. Nieco uspokojony elf oddał się ponownie, choć dość niechętnie - w objęcia oczekującego go snu.
*
Melkor i Morgoth, jedna i ta sama osoba, wniosła do jego życia tyle samo cierpienia, co szczęścia.
Patrzył teraz na niego - spętanego, zdanego na łaskę Valarów...
Pozbawionego swojej godności i dumy, kajającego się przed nimi i obiecującego poprawę.
Lecz tym razem już go nie słuchali. Wojna Gniewu zakończyła się ich pełnym zwycięstwem.
 - Jesteś winny zdrady, bratobójczych wojen, kradzieży Silmarili i zniszczenia obu Drzew Valinoru! Zostaniesz ukarany wiecznym wygnaniem do Pustki, gdzie pozostaniesz aż do końca świata! Wyrok nasz jest prawomocny i ostateczny. Poniosłeś słuszną klęskę!
 - Nie... Błagam! Ja chciałem tylko pokoju! Nie możecie...- jego głos utonął w kneblu, który założyli mu na usta by już nikt, nigdy, nie usłyszał jego łgarstw.
Morgoth popełnił najcięższą zbrodnię, stawiając się na równi ze Stwórcą i niszcząc jego dzieło; zabierając światu światło, które było też życiem, nieśmiertelnością. Nazwano go Mistrzem Kłamstw i Wrogiem Valarów, i już nic nie dawało mu nadziei na ułaskawienie.
Tharnduil widział to na własne oczy. Patrzył na to, jak jego były kochanek wije się w więzach, rzuca we wściekłości i bezskutecznie próbuje się uwolnić. Chociaż gardził ciemnością i nie potrafił zrozumieć dlaczego Melkor stał się zły, nie mógł też być zupełnie obojętny, kiedy widział go w stanie godnym takiego pożałowania.
Chciał go uwolnić, chciał dać mu możliwość poprawy, pragnął tego nade wszystko – lecz wystarczyło jedno spojrzenie brata Melkora, Manwe'go, by schylił głowę i posłusznie wycofał się do szeregu.
Nie mógł się równać z Valarami, materialnymi synami Stwórcy. Mógł tylko pokornie czekać, aż wydrą mu serce do reszty i wyrzucą je w Pustkę razem z jego jedyną miłością.
Morgoth szarpał się bezsilnie w łańcuchach.

,,Odrąbano mu stopy, więc runął na twarz, wtedy spętano go tym samym, co przed wiekami, łańcuchem Angainorem, żelazną koronę przekuto na obrożę, którą opasano mu szyję, głowę mu przygięto aż do kolan."*

A potem odepchnęli go w Pustkę, do miejsca, w którym nie istniał czas.
Thranudil czuł łzy spływające mu po policzkach. To był jedyny raz, gdy naprawdę płakał. Jedyny, w całym swoim długim życiu.
*
Elfi władca uniósł powieki i wpatrzył się w ciemną czerwień wiszącego nad nim baldachimu.
Sen nie był tej nocy dobrym pomysłem. Thranduil miał zły nastrój, a dodatkowo nachodziły go ponure wspomnienia z zamierzchłej przeszłości, na którą i tak nie mógł już przecież nic poradzić. Wyglądało na to, że ani monotonne cykanie świerszczy, ani miękki blask gwiazd nie ukoi jego niespokojnych myśli.
Zanim zdołał wstać, owładnęła nim dziwna niemoc a to uczucie strachu, które towarzyszyło mu od początku nocy, pogłębiło się zaraz jeszcze bardziej. Zapadał w coraz silniejsze odrętwienie, aż w końcu... stracił świadomość.
*
Stał sam pośrodku mgły. Opary unosiły się wokół niego i wiły się na podobieństwo węży, otaczając jego włosy perłowymi kroplami osadzającej się wody. Postąpił krok naprzód, krzyknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Odpowiedziała mu cisza.
Już nie czuł strachu, tylko lekki, nieracjonalny niepokój. Wiedział przecież, że nie zjawił się tam przez przypadek.
Mgła rozstąpiła się na boki, ukazując to, czego wcześniej tak bardzo się obawiał.
Melkor stał tuż przed nim, wsparty na swoim czarnym wilku, Carcharoth'cie. Elf był słaby, niemal bezbronny... i nadal okaleczony. Carcharoth opadł powoli na przednie łapy, pozwalając swemu panu zsunąć się na ziemię.
 - Gniewasz się na mnie, Thranduilu? - zapytał Morgoth, zaciskając dłoń na ciemnej sierści swego ulubionego zwierzęcia – Czy nadal jesteś zły, po tylu latach mojej nieustannej pokuty?
Thranduil nie odpowiedział. Pamiętał, żeby nie wdawać się z nim w dyskusje, żeby nie wierzyć w ani jedno jego słowo... Lecz jego głos, niemal zapomniany po tylu latach, nadal niósł to samo ciepło, które Ainur miał w sobie od samego początku.
 - Nie tęskniłeś za mną? Ani trochę, alassë mego życia?
Chciał mu odpowiedzieć, że tak, że przez lata nie mógł o nim zapomnieć i ciągle wierzył w jego powrót, ale... Ale bał się teraz zarówno jego, jak i następstw takiego wydarzenia. Świat znowu spowiłby mrok, a Morgoth znowu chciałby go zniszczyć, tym razem całkowicie.
 - Jesteś złudzeniem, Morgoth'cie. - powiedział chłodno, splatając ręce na piersi. Widział zarówno jego wygnanie, jak i śmierć jego wilka – Nie ma cię tutaj, i nigdy już nie będzie.
Władca Ciemności wyciągnął do niego dłoń.
 - Jeśli sądzisz, że odepchniesz mnie w ten sposób, to jesteś w błędzie. - usta Melkora, jego dawnego Melkora, rozciągnęły się w zachęcającym uśmiechu – Podejdź. Chodź do mnie. Razem zmienimy świat, razem poślemy go na kolana. Byłem głupcem, że cię nie doceniłem. Zaślepiła mnie żądza władzy. Wybacz mi, moja miłości. Teraz ofiaruję ci wszystko, co tylko zdobędę. Teraz możemy osiągnąć więcej, niż ktokolwiek wcześniej! Zawsze chciałeś władać światem, przecież jedynie ty jesteś tak doskonały, żeby potrafić nim rozporządzać... - głos elfa zrobił się zwodniczo miły, obiecujący, nęcący... - Dołącz do mnie... Obiecuję, że tego nie pożałujesz.
Thranduil zawahał się. Melkor od zawsze czytał mu w myślach, znał jego największe słabości... I wykorzystywał je teraz przeciwko niemu!
 - Nie! Odstąp, siło ciemności. Nie oszukasz mnie więcej, twój czas już przeminął!
Monarcha Leśnego Królestwa wyciągnął ostrzegawczo dłonie, które rozjarzyły się nagle białym, drażniącym blaskiem.
 - Nie jesteś tym, za kogo cię miałem. Nawet nie istniejesz! Zostałeś wygnany na zawsze, jesteś marą i ułudą, niczym więcej. Jesteś tylko cieniem przeszłości, Morgoth'cie!
Morgoth, Czarna Moc Północy, uśmiechnął się z goryczą.
 - Znów jesteś w błędzie, Thranduilu.
Wyciągnął zza siebie czarny, lśniący kostur.
 - Ja wróciłem.
I cała mgła, która kłębiła się wokół nich, zamieniła się w smugi dymu.
*
Elfi władca zerwał się z łóżka, oddychając tak szybko, jak po właśnie przebytym, wyczerpującym biegu.
Ten sen... Był zapowiedzią nadchodzącego zła.
Tylko dlaczego podświadomie nie potrafił się tego doczekać?

Dlaczego?



---
słownik elfów:

 *alassë- radość
**harma- skarb
---

,,Odrąbano mu stopy, więc runął na twarz, wtedy spętano go tym samym, co przed wiekami, łańcuchem Angainorem, żelazną koronę przekuto na obrożę, którą opasano mu szyję, głowę mu przygięto aż do kolan" - J.R.R Tolkien, Silmarillion, Wojna Gniewu


6 komentarzy:

  1. To najbardziej przygnębiające i straszne ze wszystkich Twoich opowiadań jakie przeczytałam. Ale piękne. Zamierzasz coś jeszcze dopisać? Hmm, momentami odnoszę wrażenie że w klimatach śródziemia odnajdujesz się najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej... Przyznam szczerze, że liczę na kontynuację.. Kończy się zbyt kusząco... Jakbyś chciała do niego wrócić to byłabym naprawdę wdzięczna...
    Pozdrawiam
    Pierożek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wznawiam opowiadanie, niedługo powinna powstać kolejna część. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Zapraszam do ocenienia kolejnej części, jest już na blogu, pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Kurcze, zdecydowanie preferuję Merlok/Sauron, e ten tekst mnie zaciekawił, więc przeczytam resztę ;3;

    OdpowiedzUsuń