Witajcie!



Kilka słów o blogu.

1. Komentarze karmią wenę! (Ponaglenia także.)

2. Wszystkie opowiadania są mojego autorstwa.

3. Proszę o nie kopiowanie i nie rozpowszechnianie tekstów bez mojej zgody. Jest to plagiat i będę na to reagował.

4. Nie czerpię korzyści z prowadzenia bloga.

5. Jeśli autor którejś z grafik nie życzy sobie jej upubliczniania, wystarczy, że da znać w komentarzu pod postem, a grafika zostanie usunięta.

6. Jeśli nie zostawiasz opinii, pozostaw proszę ocenę pod przeczytanym opowiadaniem, aby nam wszystkim żyło się łatwiej i przyjemniej, a ja dzięki temu będę wiedział, co należy zmienić lub poprawić.

7. Ankiety są okresowo, na dole strony.

8.Większość bohaterów występujących w poniższych opowiadaniach została zaczerpnięta z istniejących już w popkulturze, rozpoznawalnych postaci. Tworząc fanfiction bądź slash, nie robię tego z powodów komercyjnych. Dziękuję za uwagę.

sobota, 31 października 2015

Eragon & Murtagh - Walka

Czas akcji to pierwsza poważna walka Eragona z Murtaghem, Bitwa na Płonących Równinach, moment przed odebraniem Eragonowi miecza Zar' roca. uniwersum : Dziedzictwo.
 Wolna interpretacja fabuły.
Ostrzeżenia: seks, przemoc, kazirodztwo.
one - shot
















                                                                                                                                                       







*

Widziałem ten ból w jego oczach. To odrzucenie, strach, niedowierzanie. Widziałem, że straciłem go już dawno.
 - Poddaj się.
Głos, ostry, stanowczy, przeszył chłodne powietrze. Był mój. Mój, co zarejestrowałem dopiero po chwili, trzymając ostrze miecza tuż przy szyi Eragona.
 - Nie!
Zdziwiłbym się, gdyby odpowiedział mi inaczej.
 - Nie chcę, żebyś więcej cierpiał... - powiedziałem powoli, z trudem powstrzymując się od zaciśnięcia zębów w złości – Nie bądź głupcem. Jestem silniejszy, starszy i mam wiedzę, o której ty nie możesz nawet marzyć. Poddaj się, a skończymy tę farsę. Obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy, jedynie odbiorę to, co mi się należy. Obiecuję. Bracie.
 - Nic ci nie dam, to nie jest twoje! Jesteś tylko sługą na posyłki, spójrz, co się z tobą stało! Spójrz, kim teraz jesteś! I po co? Dla zaspokojenia ambicji Galbatorixa! Nie dostaniesz tej satysfakcji! Nie. Dostaniesz. Niczego.
Ostrze mojej broni oparło się łagodnie o jego policzek. Dzieliła nas odległość miecza, i była to odległość o wiele zbyt bliska, żebym dalej potrafił udawać zimną obojętność.
 - Eragonie... Proszę... - mój głos urwał się, zamilkłem, opuściłem rękę.
Nie dzieliło nas nic. Nic, tak, jak za dawnych lat.
 - Proszę, nie karz mi... Nie ty... Ja nie chcę tego robić. Nie bądź równie uparty, co mój pan. Nie zmuszaj mnie do użycia siły, nie rób ze mnie potwora.

Jego jasne spojrzenie zlustrowało mój wyraz twarzy, widziałem, że waha się, że... próbuje zrozumieć. Blond włosy, które widziałem, były teraz jeszcze bardziej nieznośne, kiedy padały na nie ostatnie promienie zachodzącego słońca: były niewiarygodnie lśniące, nadawały mu eteryczności, co przy zaostrzonych końcówkach uszu i elfich, złagodzonych rysach twarzy wzbudzało we mnie zbyt wiele skrajnych emocji. Chciałem go, pragnąłem i błagałem w duchu, żeby nie zdołał tego teraz wyczytać.
 - Eragonie...
Migdałowe oczy rozszerzyły się nagle w wyrazie zaskoczenia, na jego kształtnych, nieznośnie pociągających wargach zagościła niepewność, ale już nie strach – mój brat, jedyny, ukochany, ten, którego musiałem opuścić i za co przeklinałem się w każdej minucie swojego życia, zobaczył właśnie dokładnie to, czego nigdy nie chciałem mu powiedzieć.
 - Powiedz, że się poddajesz. Powiedz, a odejdę i nie spotkamy się przez bardzo długi czas.
Nie wierzył w to, co wyczuł.
Nie wyprowadziłem go z błędu.

 - Nie poddam się. Możesz mnie zabić.
Niemal ryknąłem w złości.
 - Głupcze!
Zanim pomyślałem nad tym, co robię, już przyciągałem go do siebie za przód tego irytująco elfiego, zielonego kaftanika, który tak idealnie pasował do jego oczu.
 - Ty nieznośny, cholernie egoistyczny głupcze... Wymuszę to na tobie. Czy tego chcesz, czy nie!
Jednym ruchem przygwoździłem go sobą do ściany, nachyliłem nad nim, po czym wyszeptałem drżąco, wściekle i już jawnie namiętnie:
 - To... nie jest czas, w którym możesz mi stawiać jakiekolwiek warunki, braciszku - przysunąłem twarz bliżej, do jego ostro zakończonego ucha – To nie jest ten czas, kiedy możesz mi rozkazywać. On już minął i nigdy... nie... wróci.


Puściłem broń, miecz opadł z głuchym brzękiem na ziemię, turlając się daleko od nas. Nie miałem przy sobie ani jednego ostrza. Eragon miał dwa. Ratowało mnie tylko to, że trzymałem go zbyt blisko, by mógł je szybko wyciągnąć.
Szarpnął się raz, drugi. Unikał mojego wzroku. Odsunął twarz w drugą stronę, choć mógłbym przysiąc, że na jego policzkach zagościły rumieńce.
Czerwone promienie słońca wcale nie ułatwiły mi tej obserwacji.

Czułem na swoim torsie jego przyspieszony oddech, szaleńczy rytm serca. Zacisnąłem zęby, starając się nie brać do siebie tych emocji, ale mimowolnie reagowałem na to - i to tak mocno, że przelała się po mnie fala nagłego podniecenia. Staliśmy tak, nieruchomo, siłując się w ciszy, a każda kolejna chwila była dla mnie torturą, gdy heroicznym wysiłkiem starałem się uspokoić rozszalałe pożądanie.
Jakimś sposobem wyszarpnął rękę, słyszałem syk wyjmowanego ostrza. Przymknąłem powieki, czując suchość w gardle.
Więc taki będzie koniec. Może to i lepiej. Nigdy nie dowie się, że czułem do niego coś innego, niż czuje się do przyrodniego brata.
Może to lepiej. Przysięga, którą związał mnie Galbatorix, i tak nie pozwalała mi go zabić.
Chłodne ostrze przebiło mój kaftan i koszulę, czubek werżnął się w ciało, nie odsunąłem się jednak.
 - Puść... – wychrypiał Eragon – Daj mi odejść!
Zamknąłem oczy, przysuwając wargi do jego ciepłej skroni. Skoro miałem tak skończyć, chciałem zginąć przy nim. Musnąłem ustami jego skórę, godząc się ze swoim losem. Jedynie chwyciłem go mocniej. Tak wyraźnie czułem jego zapach... Był jeszcze bardziej zmysłowy, niż go pamiętałem.
 - Nie. - wyszeptałem mocnym, zdeterminowanym głosem – Nie zostawię cię nigdy więcej. Wróć ze mną. Razem możemy zmienić świat.
Ból pogłębił się. Czułem, jak ciepła krew zalewa mi kaftan.
 - Wypuść mnie!... Puszczaj w końcu!
Jego dłoń zadrżała, choć obaj wiedzieliśmy, że wystarczyłby jeden krótki ruch, żeby było po mnie. Głos, który usłyszałem, był niemal błagalny.
Każdy z nas chciał czegoś innego.
Przeszedł przeze mnie pusty śmiech.
 - Więc żegnaj, bracie.
Nigdy nie zapomnę wyrazu jego spojrzenia.

W Eragonie coś się złamało, zamarło, roztrzaskało. Jego miękkie wargi zadrżały, nadając jego twarzy nuty rozpaczliwej rozterki. Wyglądał, jakby to on z nas dwóch był bardziej poszkodowany, to on mocniej przeżywał tę sytuację.
Udał, że broń wysuwa mu się z palców.
 - Poddaję się – powiedział po chwili głuchej ciszy, unikając mojego spojrzenia. Przestał się mocować, osłabł mi w rękach. Długie rzęsy zasłoniły wyraz jego migdałowych oczu, teraz już wyraźnie rzucając cień na zaczerwienione od wysiłku policzki. Od wysiłku, wstydu albo i czegoś innego, czego nie potrafiłem jeszcze dopuścić do świadomości. Nie wierzyłem, że mógłby odwzajemnić moje uczucia, bałem się tej nadziei. Więc nie puściłem go nadal.
Moje usta oparły się o jego czoło, gdy w ciężkim oddechu próbowałem opanować reakcje ciała.
Oparły – i w chwilę później zsunęły na jego ciepły policzek, gdy udałem, że chcę jedynie wyszeptać mu coś do ucha.
 - Kiedy tylko uwolnimy się spod jego władzy, ucieknę z tobą na koniec świata. Nie zależy mi na Alagaësii. Nie zależy na ludziach. Już nimi nie jesteśmy. Ja, ty, Cierń i Saphira zaszyjemy się gdzieś w nieznanym świecie i będziemy mieć spokój od wszystkich walk. Jesteś dla mnie zbyt ważny, abym ryzykował utratę ciebie w imię nie mojej wojny. Będziemy mieć dom, rodzinę. Dostaniemy to, czego nie dane nam było zaznać. Zbuduję nam bezpieczeństwo własnymi rękoma, kiedy tylko zwiodę Galbatorixa.
Uniósł na mnie niepewne, dziwnie błyszczące spojrzenie.
 - Rodziną?... My?
Zwilżył wargi językiem, wyraźnie bijąc się z myślami. Parzyłem na ten spektakl w zupełnej ciszy, nie mogąc oderwać wzroku od jego wilgotnych ust. Albo bezczelnie mnie prowokował, albo chyba powoli traciłem rozum, będąc tak blisko niego.
Jego wolna dłoń spoczęła nagle na moich plecach, palce zacisnęły się mocno na materiale.
- Murtaghu... Ja... Chyba nie jestem pewien, co masz na myśli – wyszeptał nieco drżącym głosem.

Było mi zbyt gorąco. Zdecydowanie za duszno. Czułem szum krwi w swojej głowie, kiedy dotarł do mnie sens jego słów. A może zbyt dużo myślałem? Może to tylko moja nadinterpretacja. Nie wahałem się jednak ani chwili. Nie powstrzymywałem się już.
W krótkim zrywie pocałowałem go w usta, zawłaszczyłem go całego dla siebie, wsuwając język między jego wargi. Puściłem jego rękę, by móc wpleść palce w jego jasne włosy i przygarnąć do siebie jego twarz, by był jeszcze bliżej mnie. Słowa nie były już istotne, nie potrafiłem inaczej przekazać mu tego, co czułem. Nie było siły, która mogłaby mi go teraz odebrać. Pragnienie, które czułem przez cały ten czas, zostało uwolnione w jednym, krótkim momencie.
Strzaskałem resztki jego obrony, jeśli taka kiedykolwiek była; posiadłem go w tym pocałunku, stłamsiłem łaknieniem, zaraziłem niedosytem jaki odczuwałem, kiedy nie mieliśmy żadnego kontaktu.
Jęknąłem mu w usta, nisko, pożądliwie, tęsknie.
Szarpnąłem za pierwszy guzik koszuli, rozerwałem ją gwałtownie, przylgnąłem do cudownie pachnącej, rozgrzanej skóry. Objął mnie mocniej, obiema rękami, już nie niepewnie - a desperacko. Promienie zaigrały w jego włosach, rumieńce na policzkach pogłębiły się, kiedy patrzył na mnie roztopionym, ciepłem spojrzeniem.
Drugi guzik padł na ziemię, potem trzeci, czwarty. Nie miałem czasu ani ochoty bawić się w cierpliwość.

Tak długo byliśmy rozdzieleni. Teraz, kiedy miałem go przy sobie, nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Odsłoniłem jego płaski brzuch, klatkę piersiową, która unosiła się i opadała w rytm jego coraz szybszych oddechów, rozpiąłem pasek od spodni, nie rozdrabniając się na zbędne czułości.
Zatrzymały mnie jego ręce.
Uniosłem wzrok, niepewien, czego mam się spodziewać.
- Poczekaj! To nie jest... odpowiednie miejsce. Poza tym, jesteś ranny– usłyszałem z jego ust.
 - To bez znaczenia.
Błahy powód. Był za słaby, by mnie powstrzymać.
Eragon znów chwycił mnie za nadgarstki.
 - Jest wojna... – próbował dalej.
 - Nie tutaj.
Przysunąłem usta do jego uda, muskając brodą rozgrzaną skórę. Westchnąłem w roztargnieniu, nim dotknąłem go językiem, nadal przez materiał spodni. Szarpnąłem zębami za sznurowanie poniżej paska.
 - Naprawdę nie możesz jeszcze chwilę poczekać?...Pójdziemy stąd...
 - Zbyt długo już czekałem – odparłem zgodnie z prawdą, klęcząc przed nim na kolanach – Oszaleję, jeśli nie pozwolisz mi się teraz poznać.

Nie odzywał się już, spoglądając półprzytomnie w dół. Trzymając go za odsłonięte biodra, zsunąłem usta na gorącą męskość, polizałem czubek, objąłem ją wargami. Byliśmy sami na płaskowyżu, a Cierń i Saphira ganiali się po niebie, daleko za górami. Nie sądzę, aby nie wyczuli zmian w naszym podejściu do siebie, ale żaden z nas jeszcze ich nie odwołał. Miałem tylko nadzieję, że nie zrobią sobie wzajemnie krzywdy przez chwilę naszego zapomnienia. Ale naprawdę - to nie był dobry moment na rozmowę z moim smokiem. Mógłby nie zrozumieć tego, co się działo między mną i Eragonem. Nic na to wcześniej nie wskazywało. Sam zresztą nie rozumiałem, jak to jest możliwe.

Mruknąłem w zadowoleniu, równomiernie zwiększając tempo narastania przyjemności. Naprawdę, nie zdziwiłbym się, gdybym spuścił się tylko od tego, że mogę zrobić mu dobrze. Byłem cholernie twardy, a patrzenie, jak mój brat przygryza sobie wargę ten erotycznie nieznośny sposób, próbując nie wydawać głośnych, zawstydzających jęków, tylko wzmagał ogień w moich żyłach.
Pochłaniałem go głęboko, aż do samego gardła. Nie miałem może specjalnej wprawy, ale Eragon był wręcz idealny do pieszczot, więc nie przysparzało mi to problemów. Moja erekcja pulsowała już boleśnie i korciło mnie, żeby szybko sobie ulżyć, dochodząc razem z nim. Chyba nawet posłałem mu pytające o pozwolenie spojrzenie, bo w pewnym momencie zarejestrowałem już tylko to, że patrzy rozpalonym wzrokiem na moją przebijającą przez materiał męskość.
- Cze... Czekaj... Ochh... Daj mi chwilę. Też chcę cię dotknąć. Proszę – wydyszał.

Jakoś udało mi się wstać. Jego zręczne palce rozsupłały wiązanie moich spodni, wsunęły pod materiał, zacisnęły wokół mokrej, odsłoniętej główki mojego penisa. Miękkie opuszki przesunęły po pulsującej żyłce, dłoń zacisnęła się na całości, poczułem pierwszy mocniejszy ucisk. Rozprowadzał wilgoć posuwistymi ruchami, na co zagryzłem zęby, ledwo tłumiąc zaskoczone sapnięcie. Pobudzał mnie mocno, gwałtownie, nagląco. Tak, jakby chciał wyrwać ze mnie ten orgazm, jakby jego pragnienie wcale nie było różne od mojego. Dotknął moich jąder, wtulając mi twarz w szyję. Drżał. Jeszcze nigdy nie widziałem go takim rozpalonym.
Zupełnie nieprzytomnie odwzajemniłem się tym samym, chwytając jego erekcję i błądząc drugą dłonią po jego ciepłych pośladkach. Nie mogąc się powstrzymać, chwyciłem jeden z nich, wbijając mu paznokcie w skórę, kiedy poczułem nadchodzącą falę rozkoszy. Chciałem dojść... w nim, ale to nie był dobry moment na takie zbliżenie. Uciskając drażniąco mały krąg zaciskających się w podnieceniu mięśni, doprowadzałem jego jęki do jeszcze wyższych tonów, o które nigdy dotąd bym go nie posądził.

Doszliśmy niemal jednocześnie. Ja pierwszy, ledwo utrzymują się na nogach, potem on, wspierając się na mnie. To było szybkie spełnienie, ale również bardzo satysfakcjonujące. Na siłę odsunąłem go od swojego barku, żeby zawłaszczyć sobie jego usta w pocałunku, który więcej miał teraz z czułości niż dominacji.
Eragon uspokajał się w moich ramionach. Powoli wracała mu świadomość, a wraz z nią, pogłębiły się i te urocze rumieńce, które zaraz obcałowałem w nagłym przypływie niepasującej do mnie tkliwości.
- Tak, teraz wiem, co miałeś na myśli – spuścił wzrok, jakby zawstydzony tym, co zrobiliśmy – I ja... Ja chyba... nie mam nic przeciwko.














2 komentarze:

  1. Shavare, gdzie jesteś? Żadnego słowa (nie mówiąc już o opowiadaniu) na nowy rok? :(
    Nawiasem pisząc, to opowiadanie jest świetne! Tak fantastycznie ujmujesz w słowa emocje! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybaczcie mi, jestem teraz zabieganą osobą, wiecie - sesja i te sprawy, złożyło się w kombo. Dwa opowiadania nadal są w trakcie reaizacji i na 80% wyjdzie dodatkowo nowa seria :) Dziękuję za ponaglenia, zawsze się przydają!

    OdpowiedzUsuń