Elf
nasłuchał się już o tym, jaki to on jest krnąbrny, niechętny i
nieposłuszny, jak do niczego się nie nadaje i najlepiej to żeby
dał się po prostu zjeść jakiemuś potworowi, to przynajmniej się
czemuś przysłuży... Ale nie można mu było zarzucić jednego – że
jest głupi. Bo Enael, jakkolwiek krnąbrny, naiwny i dziecinny, był
przy tym bardzo inteligentny. I kiedy zobaczył krew, nie poddał się
panice.
- Powiedziałem, że będziemy razem. - wymamrotał,
podnosząc się z ziemi i grzebiąc w przyniesionych jukach – A ja
dotrzymuję słowa.
Przeszukał wszystko i pod sam koniec, kiedy już tracił
wiarę, natrafił na małą buteleczkę z lekarstwem.
,,Kładź się. - rozkazał Kot, podchodząc do juków w
poszukiwaniu odpowiedniego eliksiru – Dam ci coś, po czym
poczujesz się lepiej. A jeśli nie, to już nic ci nie pomoże.”
Kolor się zgadzał. Kiedy elf wyciągnął zębami
korek, zapach też był ten sam. Enael kucnął przy Kocie i zmusił
go, by półprzytomny mężczyzna wypił zawartość do dna. A kiedy
Vidhar zapadł w sen, chłopak wziął go pod ramiona i przyciągnął
do łóżka.
Ściągnięcie z niego tych wszystkich rzeczy było nie
lada wyczynem. Najpierw przemoczony, ciężki płaszcz, potem
rękawice kolcze i dziwne, stalowe naramienniki. Następnie spróbował
poodpinać zbroję, z tym poszło mu już gorzej, bo krew i woda
skutecznie utrudniały mu pewny uchwyt, potrzebny do rozpięcia
metalowych klamer. Na końcu - już lekko zziajany - podciągnął mu
rozdartą koszulę.
Rana była wąska ale głęboka; wyglądała jak cios
zadany grubym sztyletem. Enael przypomniał sobie majaczące w
ulewie, zakrzywione ostrze podczepione do długiego, opancerzonego
odwłoku.
Ostrze? Nie ostrze go raniło, tylko kolec. Kolec jadowy
dwumetrowego skorpiona.
Teraz już Enael pozwolił sobie na panikę.
Ściągnął mężczyźnie koszulę i podłożył mu
zwinięty płaszcz pod głowę, usilnie starając się znaleźć coś,
czym zatamowałby krwotok. Znowu przeszukał juki i znalazł kilka w miarę czystych, podartych już szmat. Vidhar był chyba bardzo zapobiegliwy,
skoro woził wszystko ze sobą. Elfowi trochę ulżyło. Najpierw
przemył ranę wodą, potem polał czymś, co mogło być wódką –
bo nie znał się za bardzo na alkoholach, ale w piersiówce nie
nosiło się zwykle herbaty – a na końcu obandażował jego tors,
uciskając ranę, by przyschła. Dopiero wtedy zaciągnął go na
łóżko i przykrył derką.
Nie potrafił zrobić nic więcej, pozostawało czekać.
Jego wzrok powędrował nagle do mokrych spodni najemnika. No tak!
Jak on mógł o tym zapomnieć? Przecież Vidharowi musiało być
teraz ciepło, żeby w ogóle zaczął zdrowieć. Chłopak odkrył go
ponownie, rozpiął mu pasek i zaczął mocować się z zimną,
przylegającą skórą.
I
zamarł, a na jego policzkach wykwitł zdradliwy rumieniec.
Dlaczego ten niedobry Kot nie nosił bielizny? Nie miał
na sobie nic a nic, bezczelnie każąc się podziwiać. A chłopak
miał na co popatrzeć i spąsowiał przy tym jeszcze bardziej, jakby
to w ogóle było możliwe. Enael przygryzł wargę i zaraz po tym,
jak rozebrał go do końca, aż po szyję nakrył go szybko derką. I
dodał jeszcze dwie dodatkowe skóry.
Przyglądanie
się wydatnym mięśniom mężczyzny bynajmniej nie wpływało dobrze
na jego czerwone, piekące policzki – ani, tym bardziej – na
zaróżowione końcówki uszu.
Rozwiesił jego mokre ubrania, poskładał broń w jedno
miejsce i usiadł przy oknie, wpatrując się w rozwydrzoną, głośną
ulewę.
Już nie mógł się okłamywać, że Vidhar jest tylko
jego chwilowym towarzyszem. Mężczyzna pociągał go do tego
stopnia, że elf zacisnął mocno kolana, żeby nie myśleć o swoim
podnieceniu. Wcale nie traktował go jak ojca czy mentora – chciał
za to, żeby najemnik zaczął okazywać mu zainteresowanie. Może,
gdyby Enael nie wyglądał, jakby właśnie wypluł go smok, coś
między nimi uległoby zmianie? Może nawet by zaiskrzyło? Elf bardzo chciał mu się podobać.
Odruchowo zaczął rozczesywać włosy, co jakiś czas
rzucając mu ukradkowe spojrzenia.
Vidhar
oddychał już regularnie, rozciągnął się na pościeli i zupełnie
jak kot, przewiesił rękę przez krawędź łóżka. Chyba jednak
miał coś z prawdziwego wiedźmina. Bardzo szybko wracał do
zdrowia.
Enael skulił się wyraźniej, podciągając kolana pod
brodę. Zadrżał i objął się w zawstydzeniu rękami. Jak on mógł
podniecić się w takiej chwili? Chłopak był coraz bardziej
sfrustrowany, gapiąc się na Kota, który postanowił właśnie
odkryć się mniej więcej do połowy i przełożyć na bok,
eksponując wyrzeźbiony tors i wypukłe mięśnie brzucha.
On
zrobił to specjalnie, żeby go dręczyć! Nie było innego
wytłumaczenia. Elf podszedł do niego na podejrzanie miękkich
nogach i bardzo delikatnie okrył go ponownie. Przysiadł na krawędzi
łóżka, czując jak cała jego siła znika gdzieś bez śladu.
Chciał tylko przytulić się do jego gorącego ciała i przylgnąć
do niego tak mocno, żeby Vidhar go poczuł. Nic innego się nie
liczyło.
Kot mruknął coś przez sen, jakby wyczuwał, że nie
jest sam. Umościł się wygodniej, leniwie i niemal całkiem
świadomie robiąc mu miejsce obok siebie. Silna wola chłopaka
momentalnie uleciała w zapomnienie.
Enael ściągnął buty i bardzo ostrożnie wsunął się
pod derkę tuż obok rozgrzanego mężczyzny. I wtulił się w niego,
obejmując go lekko w pasie. Nawet nie zauważył, jak wsłuchał się
w jego oddech i ten stabilny, równomierny dźwięk ukołysał go do
snu. Młody elf, po raz pierwszy od naprawdę wielu lat, poczuł się
w końcu bezpieczny.
Vidhar z Sorien, znany jako Vidhar Dziewięć Żywotów
uchylił powiekę, wyrywając się z bardzo głębokiego odpoczynku.
Już chciał ziewnąć i zacząć zbierać się do dalszej drogi, gdy
coś skutecznie zbiło go z tropu.
Kot powstrzymał się ostatkiem sił, żeby nie zerwać
się z łóżka. Nie zwykł sypiać z kimś, żeby nie
uściślić – zawsze spał sam, bo każda odległość,
która wynosiła mniej niż długość miecza, była odległością
niebezpieczną dla życia i zdrowia takich jak on. Nie zdarzyło się
jeszcze, aby zasnął przy drugiej osobie, bo po pierwsze, nie ufał
absolutnie nikomu a po drugie, po prostu nie miał po co. Gdyby
wieczorem uprawiał z kimś seks, z pewnością nie chciałoby mu się
zmieniać miejsca odpoczynku - tyle, że Vidhar ( jak każdy, kto
przeszedł wiedźmińską mutację) seksu nie uprawiał. I zupełnie
nie odczuwał dotąd takiej potrzeby.
...No tak. Enael. Nikt inny nie był na tyle naiwny, by
położyć się przy rannym, nieprzewidywalnym Kocie. Mężczyzna
ściągnął z siebie jego rękę i odwrócił się na przedramieniu,
zamierzając dać mu porządną reprymendę za naruszanie jego
przestrzeni osobistej - ale nie zrobił tego, zawieszając wzrok na
miękkich, rozchylonych ustach chłopaka. Dzieciak leżał przy nim
omotany w skóry, z twarzą tuż przy jego szyi. Był w tym tak
niewinny, że najemnik nie miał serca go obudzić a tym bardziej nie
miał ochoty na niego krzyczeć. Miał za to ochotę...
Zanim zaczął się nad tym zastanawiać, już się nad
nim nachylał, żeby sprawdzić w końcu miękkość jego ciała,
żeby upewnić się, że jego usta są tak wilgotne i przyjemne w
dotyku, na jakie wyglądają. Wsparł się na rękach, całkowicie
urzeczony tym widokiem.
- Niech to wszystko... - chciał zakląć przez zęby,
ale zrezygnował i usiadł w końcuł na brzegu łóżka,
powracając do rzeczywistości. Powoli przypominał sobie to,
co zdarzyło się poprzedniego dnia. Walka z potworem. Remis.
Dotarcie do chwiejącej się karczmy... Zaraz zaraz, to nie karczma
się chwiała, tylko on. Pytanie o numer pokoju... Otworzenie
drzwi... Enael. I ciemność.
- Vidhar? - dobiegł go zaspany głos chłopaka –
Dobrze się czujesz?
Najemnik ukrył twarz w dłoniach, powoli zdając sobie
sprawę z tego, co jeszcze przed chwilą miał zamiar mu zrobić. Nie
odpowiedział, zwrócił za tu uwagę na jeden ciekawy i bardzo ważny
szczegół.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego jestem nagi?
Dzieciak spąsowiał i uciekł wzrokiem w bok. Wyglądał
mniej więcej tak, jakby nagle złapała go porządna gorączka.
- Bo... Twoje ubranie było mokre i pomyślałem sobie,
że lepiej... - zaciął się, nakrywając pledem aż po same uszy – ...Że tak będzie ci cieplej. - wyjąkał w końcu, zawstydzony tym co
zrobił.
Vidhar uważnie mu się przyglądał.
- Jesteś chory? - zapytał, odrobinę zdziwiony.
Przecież przed chwilą dzieciak był okazem zdrowia!
- Nie, oczywiście że... - Enael już próbował
zaprzeczyć, gdy dotarło do niego, co będzie, jeżeli mężczyzna
dowie się prawdy – ...Em. Tak.
I zapadła niezręczna cisza.
- Twoje serce bije trzy razy szybciej niż zwykle –
podjął Vidhar, marszcząc brwi i próbując zrozumieć, o co
chodziło temu nieznośnie irytującemu, elfiemu chłopcu –
Temperatura wzrosła do poziomu gorączki, oddech jest nieregularny.
Boli cię coś? Masz kaszel? Może nie zdążyłeś jeszcze
wyzdrowieć od czasu, kiedy zabrałem cię z tamtej wioski? -
zgadywał, doszukując się przyczyny jego dziwnego zachowania –
Co jest z tobą nie tak?
Enael owinął się skórami, chowając przed jego
spojrzeniem.
- Przepraszam. - wyjąkał, wiedząc już, że wiedźmina
nie oszuka – Jeśli obiecasz, że nie będziesz zły, to powiem ci
prawdę.
Mężczyzna westchnął ciężko, odgarnął białe
włosy z twarzy. Niech no będzie, bo Kot nie przepadał za
zgadywankami.
- Nie będę zły. - odparł bez wyrazu.
Elf wyjrzał niepewnie spod pościeli, zaciskając na
niej swoje smukłe palce. Skulił się jeszcze bardziej, bojąc się
jego reakcji.
- To dlatego, że mi się podobasz. Bardzo. Tak bardzo
bardzo.
Vidhar spodziewał się wszystkiego, tylko nie tego. Ba!
Nawet nie brał tego pod uwagę! Przecież każdy, kto miał choć
trochę oleju w głowie, omijał go szerokim łukiem... I przecież
każdy dobrze wiedział, że wiedźmini, pomimo krążących o nich
pikantnych plotek, są zwykle całkowicie aseksualni.
Prychnął więc, bagatelizując problem. Chciał go zupełnie
pozbawić znaczenia – i to zrobić szybko.
- I co z tego? To jest powód do rozgorączkowania i
wstydu? Patrz sobie, jak chcesz, przecież mi to jest obojętne. -
nie mógł przecież przyznać, że choć powinno mu to być
obojętne, to wcale teraz nie było. I, co gorsza, zupełnie nad tym
nie panował.
Dzieciak posmutniał trochę, przestał oddychać tak
szybko, jak wcześniej. Wyciągnął nieśmiało rękę i chwycił go
swoją drobną dłonią za nadgarstek, jakby mogło to cokolwiek
zmienić.
- A ja ci się nie podobam? Nawet trochę? Odrobinę? - w
jego głosie odezwała się jakaś błagalna, dziwna nuta. Vidhar
nie słyszał jej nigdy wcześniej.
I chyba dlatego, choć niechętnie, przyznał mu rację.
- No, może odrobinę. - mruknął, ukrywając, że to
,,odrobinę” było naprawdę spore.
Elf uradował się, podniósł do siadu i wtulił ufnie
w jego nagie plecy.
- Wiedziałem! - szepnął mu do ucha, obejmując go
ciepło, łagodnie – Wiedziałem, że ty jesteś zupełnie innym
Kotem niż wszyscy.
Dlaczego właśnie ta jego łagodność i troska
sprawiały, że mężczyzna pragnął tego więcej? Udał, że dotyka
jego ręki zupełnie nieprzekonanym ruchem, ale (oczywiście)
wiedział, czego chciał.
Chciał
posmakować w końcu jego warg, nieważne, jak bardzo aseksualne były
Koty.
- Hm. Bystry dzieciak z ciebie.
Odkręcił się do niego, przyciągnął do siebie jego
drobne ciało, sadzając go sobie na kolanach.
- Bystry, ładny i cholernie irytujący.
Dotknął jego policzka, przesunął po gładkiej,
zarumienionej skórze.
- Kto ci pozwolił być tak nieznośnie uroczym? -
powiedział tuż przy jego uchu, wplatając palce w jego kasztanowe,
długie włosy.
Między nimi szybko zrobiło się gorąco. Chłopak
powiercił się na jego kolanach, przysuwając w końcu bliżej jego
bioder.
Tak!
Vidhar go chciał - jego małe marzenie było już w zasięgu rąk!
Udało mu się uwieść Kota.
Nieśmiałym gestem dotknął ustami jego warg a potem
już po prostu pozwolił mu się całować. Cała samokontrola
wyszkolonego do perfekcji zabójcy zniknęła w jednej i tej samej
chwili. Naparł na jego usta, pogłębił pocałunek; smakował go z
zapamiętaniem, o które nawet się nie posądzał. Chłopak rozpalił
w nim coś, o czym do tej pory zupełnie nie wiedział... Było to
pożądanie.
Zanim zdążył się powstrzymać, już ściągał mu
koszulę. Zanim o tym pomyślał, już zdejmował mu spodnie. I
dopiero wtedy, gdy dał się ponieść stłumionym emocjom,
przycisnął Enaela do swojego ciała i obsypał jego miękką,
nęcącą skórę gorącymi pocałunkami.
Była dokładnie taka, jak ją sobie wyobrażał. Elf
drżał pod każdym dotykiem, przygryzał wargę próbując nie wydawać bezwstydnych dźwięków i odpowiadał na pieszczoty z niemal rozczulającą
niepewnością, gdy gładził umięśniony tors mężczyzny. Poznawał
go powoli, ale nie bez fascynacji. Był aż zarumieniony z przejęcia
i brał szybsze, płytkie oddechy. Czuł podniecenie w całym ciele,
przelewał się przez niego ukrop – i tylko dłonie Vidhara
przynosiły w tym ukojenie. A Vidhar nie lubił się ociągać.
Chwycił chłopaka w pasie i bezceremonialnie ściągnął go na
łóżko, aby chwilę później zacząć pastwić się nad jego szyją
i drobnymi, kształtnymi ramionami.
Enael przyciągnął go do siebie za kark i jęknął
cicho, silnie oplatając go nogami. Chciał poczuć to, że Vidharowi
jest dobrze. Chciał się o niego otrzeć, oddać się mu, pozwolić,
by Kot całkowicie przejął kontrolę. Ale mężczyzna wcale nie
był podniecony.
Czy wiedźmini naprawdę byli mentalnymi kastratami?
- Hej... - Kot odsunął się na chwilę, przypatrując
się jego twarzy – Przecież już ci mówiłem, że nic z tego.
Jeśli chcesz, żebym... Nie, to naprawdę nie przejdzie.
- Nie chcesz mnie? - zapytał z wyrzutem Enael, trzymając
go niemal kurczowo – Dlaczego?
Na jego twarzy odmalował się zawód.
Vidhar westchnął przeciągle. Powoli ściągnął z
siebie jego ręce, a potem pokręcił w rezygnacji głową.
- Jeśli chcesz seksu, wybrałeś sobie złą osobę.
Odgarnął włosy do tyłu, przyjrzał mu się,
przechylając głowę.
- Jestem Kotem, dzieciaku. Wiedźminem, który źle
przeszedł przemianę. Choćbym nie wiem jak bardzo udawał, nigdy
nie będę człowiekiem.
W jego głosie odbiła się gorycz. I nienawiść. Do
samego siebie.
- Och. - elf zakrył usta, gdy dotarło do niego sedno
sprawy – To... Ty nigdy się z nikim nie kochałeś?
Gdyby wzrok potrafił zabijać, elf padły trupem.
- Powinienem odpocząć – oświadczył Vidhar, całkowicie
ignorując pytanie chłopaka – Idź wyczyścić Iskrę i przynieś
tu jakieś śniadanie. Widzę, że rozporządzanie moją sakiewką
idzie ci nad wyraz dobrze,w przeciwieństwie do rozporządzania twoim wolnym czasem. - tym oświadczeniem zakończył sprawę,
kładąc się na łóżku i odwracając do chłopaka plecami.
Sprawiał wrażenie jak zwykle znudzonego i zupełnie nie przejętego
sytuacją, ale to były tylko pozory. Dzieciak utrafił w sedno jego
jedynego słabego punktu – bo Vidhar, nawet będąc Kotem czuł,
że czegoś mu brakowało. Czuł to do tego stopnia, że zdarzało
mu się patrzeć na innych mężczyzn z zawiścią, potęgującą
tylko jego furię.
Czy lubił zabijać? Nie, zwykle nie. Nie, dopóki ktoś
nie zarzucił mu, że jest niepełnowartościowy, że jest jak
maszyna bez uczuć, jak zwierzę. Bo wtedy lubił utwierdzać ich w tym
przekonaniu.
- To nie twoja wina – powiedział nagle Enael, wtulając
twarz w jego szyję i delikatnie chwytając go za ramię – Nie
bądź smutny.
- Nie jestem smutny! - żachnął się Vidhar, zdając
sobie sprawę z tego, że temat zaczyna go irytować, bo nie lubił
mówić o swoich słabościach – Przestań mnie ciągle nagabywać
i idź wykonać polecenie!
Elf pocałował go w policzek. Wcale nie zamierzał go
teraz zostawiać, przecież widział, że Vidhar przeżywa swoje
własne, osobiste piekło. Bardzo powolnym, nieśmiałym gestem
przesunął dłoń na jego brzuch, zatrzymując się nieco poniżej
pępka. Pogładził go opuszkami palców w zmysłowym i dość
drażniącym geście.
- A może dasz mi spróbować? - zapytał mu drżącym
głosem do ucha – Przecież nic się nie stanie, jeśli spróbuję,
prawda?... Chcę sprawdzić, tylko tyle...
Zacisnął na nim dłoń, nie czekając na przyzwolenie.
- Nie wierzę, że ci się nie podobam po tym, co przed
chwilą mi robiłeś.
W którym to momencie pozwolił temu dzieciakowi przejąć
kontrolę?
Oczywiście, odczuwał przyjemność, kiedy elf go
pobudzał. Ale nie było to na tyle absorbujące odczucie, żeby
wywołało w nim coś więcej, niż irytację. Przecież z
założenia i tak nie mogło się udać.
Położył się na plecach, obserwując coraz śmielsze
poczynania elfa. Dzieciak był całkowicie pochłonięty dawaniem mu
przyjemności, jego zaangażowanie wręcz go dziwiło. Zaciskał
palce na jego penisie, poruszając ręką coraz szybciej i zupełnie
ignorując przy tym własną erekcję, która bardzo, ale to bardzo
interesowała Vidhara. I chłopak chyba to dostrzegł, zarumieniony
po same uszy. Przez chwilę jeszcze się wstydził, ale potem
przesunął wolną dłoń na swoje krocze i powoli zaczął się przy
nim pobudzać, zerkając niepewnie w jego stronę. A to odniosło
oczekiwany skutek – mężczyzna robił się twardy, czując w
lędźwiach nagły, rozpalający się ogień.
- A... Ah! - stęknął przez zęby, zupełnie zaskoczony
reakcją swojego ciała.
Czy ktoś jeszcze miał jakieś wątpliwości co do
tego, czy Koty były aseksualne?
- Wiesz... - głos Enaela był ściśnięty z nadmiaru
emocji – Chyba ci wiedźmini sporo ci nakłamali.
I - niewiele się zastanawiając, wziął jego męskość
ust.
Vidhar zagryzł zęby, odchylił głowę do tyłu i
chwycił mocno pościel, próbując zająć czymś ręce. Gdyby miał
jeszcze jakieś obiekcje co do tego, czy potrafi czerpać przyjemność
z seksu, dźwięki, które cisnęły mu się na usta, skutecznie
wyprowadziły go z błędu.
Ale... Jak to możliwe? Przecież tyle razy próbował i
sam, i z kobietami – i nigdy nie czuł jeszcze czegoś takiego.
No właśnie... Z kobietami. A nie zdarzyło mu się
nazwać żadnej z nich ,,uroczą” tak, jak ciągle nazywał tego
irytującego dzieciaka. Może to o to chodziło? O odpowiednią
...osobę?
Z każdą kolejną chwilą miał coraz mniej
cierpliwości do swoich reakcji, odczuwał palącą potrzebę
rozładowania, ale nie chciał robić tego w ten sposób.
Po
raz pierwszy w życiu naprawdę chciał się kochać.
Vidhar odsunął elfa, nim chłopak zdołał jakkolwiek
zaprotestować.
- Chodź do mnie. - szepnął, a w jego głosie pojawił
się rozkaz.
Kiedy dzieciak zbliżył się ponownie, mężczyzna
momentalnie zmienił ich pozycję; ściągnął chłopaka pod siebie
i przyparł go do łóżka, zsuwając usta na jego łopatki.
Zdecydowanym ruchem uniósł jego biodra, aby zaraz powędrować
językiem niżej, po linii kręgosłupa, aż do gorącej ciasnoty
pośladków.
Chłopiec jęknął niekontrolowanie, czując język
mężczyzny tuż przy swoim wejściu. Próbował się nie wiercić,
ale i tak drżał pod nim z napięcia. Przecież... Przecież właśnie
dobierał się do niego najprzystojniejszy – i najbardziej
niebezpieczny – mężczyzna, jakiego spotkał w całym swoim życiu!
Miał ochotę oddać mu się w całości, dać mu wszystko, czego
tylko będzie chciał. Co z tego, że jeszcze nigdy tego nie robił?
W tym stanie nie potrafił się nawet bać. Nie teraz.
Kot wcale nie wydawał się niedoświadczony. Może
czasem był trochę niepewny, ale doskonale wiedział, co robić,
żeby elf szybko zaczął jęczeć w poduszkę. I kiedy dzieciak sam,
z własnej woli wypinał pośladki w jego stronę pozwalając
pogłębić penetrację, mężczyzna nagle się odsunął.
Vidhar dyszał ciężko patrząc na drobnego,
rozpalonego elfa. Oddech chłopca był drżący i urywany, jego
kolana rozchylone na boki a jędrne, gładkie uda były spięte w
nieznośnym oczekiwaniu na przyjęcie bardziej namacalnego oporu, na
ciało mężczyzny. Zanim jednak najemnik zdecydował się go wziąć,
otarł się o niego i sięgnął między jego nogi, zaciskając dłoń
na niewielkim penisie chłopca.
Enael wypchnął w jego stronę biodra, pragnąc poczuć
mężczyznę całym sobą, drżał niekontrolowanie, czując tam, na
dole, wręcz nieznośne napięcie. A potem Vidhar naparł na jego
ciasne wejście, i wszystko zlało się w jedno –
palące i rozdzierające poczucie wypełnienia.
Mężczyzna wsunął się w niego gwałtownym ruchem, ani na
chwilę nie przestając go pieścić, aby zaraz bardzo łagodnie
poruszyć biodrami i wejść się do oporu, wyrywając z gardła
elfa cichy okrzyk.
Trafił w miejsce, którego dotknięcie wywołało u
chłopaka prawdziwą feerię odczuć - i, przyspieszając tempa,
trafiał w nie za każdym razem, stanowczo utrzymując jego wąskie
biodra dokładnie na tym samym poziomie.
Vidhar naprawdę był bezlitosny, był tyranem! Enael
próbował się opierać, nie wydawać z siebie tylu zawstydzających
dźwięków i nie nabijać się na niego jeszcze mocniej, ale to
wszystko zdawało się na nic. Jedynym, co mógł, co chciał
robić, było poddanie się jego mocnym pchnięciom i wręcz
bezwzględnemu dawaniu rozkoszy. Bo Vidhar brał go – i robił to
dokładnie tak, jak chciał. A pragnął słuchać jego głośnych,
rozdzierających jęków, błagania o więcej, oraz widoku tego
rozedrganego, uległego ciała pod nim.
To było uzależniające. Gdyby nie fakt, że dzieciak
przestał już wspierać się na rękach i po prostu dawał mu się
pieprzyć, trzymając uniesioną wyżej pupę, mężczyzna zupełnie
straciłby poczucie czasu i rzeczywistości. Przelewał się przez
niego ogień, a gorące, zaciskające się na nim mięśnie w środku
chłopca tylko pogłębiały to odczucie; pragnienie prawie
rozdzierało go na kawałki, kumulując w epicentrum rozkoszy.
- Vidhar?... - usłyszał nagle przez zasłonę żądzy –
...Pocałujesz mnie?
Przestał na moment, przyciągając do siebie jego
drobną, drżącą postać.
Przewrócił go na plecy, kładąc jego nogi na swoich
barkach. I zbliżył się do niego, sięgnął jego spragnionych,
rozchylonych usteczek. Brał go na granicy bólu, pogłębiając
pocałunek i pozwalając, by chłopak doszedł w jego ramionach, by
jego wargi uciszyły ten ostatni, przeciągły jęk. Doszedł chwilę
po nim, czując przyjemność tak wielką, że całkowicie zaćmiła
mu umysł - i był już w stanie jedynie jedynie chłonąć jego
słodki, delikatnie niewinny zapach, nie mając sił na nic więcej.
Kiedy mężczyzna padł na pościel obok niego,
zawstydzony i rozgorączkowany dzieciak natychmiast się w niego
wtulił, chowając twarz przy jego szyi. Znowu kurczowo, jakby Vidhar
miał go zaraz zostawić. Ale Kot nie miał takiego zamiaru. Wcale.
- No już. Już dobrze – mruknął najemnik,
przytulając go do siebie uspokajająco – Spokojnie, nigdzie się
nie wybieram.
Pocałował lekko czubek jego głowy. To było niegodne
Kota, ale Vidhar z Sorien miał to teraz w całkowicie głębokim
poważaniu.
- Jesteś naprawdę nieznośnie upartym dzieciakiem. I
przekonałeś mnie, wiesz? Możemy być razem, skoro tak ładnie
nalegasz. - i uśmiechnął się po kociemu. Półgębkiem, z
przymrużonymi z zadowolenia oczami.
Oczywiście młody elfik nie miał tu za wiele do
gadania. Chyba to wiedział, bo tylko objął go wygodniej i zasnął
ufnie w jego ramionach.
Bo Koty, chociaż były zupełnie aseksualne,
wcale nie musiały być same, prawda?
Może Cię to zdziwi ale chyba to opowiadanie polubiłam tak samo ( jeśli nie bardziej ) jak to o Mordredzie. Nie mam pojęcia czemu, ale ma w sobie to ,,coś''. Mam nadzieję, że może jeszcze coś do niego dopiszesz, chyba że straciłaś na nie wenę. Ale nie mam pojęcia co kombinowałaś z czcionką, ale czytało się przez nią fatalnie :( na zmianę raz malutka, raz większa.
OdpowiedzUsuńCzcionka poprawiona - mam nadzieję, że jest lepiej, pozdrawiam ciepło! <3
OdpowiedzUsuń