Witajcie!



Kilka słów o blogu.

1. Komentarze karmią wenę! (Ponaglenia także.)

2. Wszystkie opowiadania są mojego autorstwa.

3. Proszę o nie kopiowanie i nie rozpowszechnianie tekstów bez mojej zgody. Jest to plagiat i będę na to reagował.

4. Nie czerpię korzyści z prowadzenia bloga.

5. Jeśli autor którejś z grafik nie życzy sobie jej upubliczniania, wystarczy, że da znać w komentarzu pod postem, a grafika zostanie usunięta.

6. Jeśli nie zostawiasz opinii, pozostaw proszę ocenę pod przeczytanym opowiadaniem, aby nam wszystkim żyło się łatwiej i przyjemniej, a ja dzięki temu będę wiedział, co należy zmienić lub poprawić.

7. Ankiety są okresowo, na dole strony.

8.Większość bohaterów występujących w poniższych opowiadaniach została zaczerpnięta z istniejących już w popkulturze, rozpoznawalnych postaci. Tworząc fanfiction bądź slash, nie robię tego z powodów komercyjnych. Dziękuję za uwagę.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Wilcze leże - Łup


Rozdział 2





Alkar zwęszył trop. Przesuwał się, krok po kroku, pośród cieni rzucanych przez ogromne jodły a w prawej dłoni trzymał nóż z zęba zabitego przez siebie tygrysa. Zatrzymał się, żeby znowu wciągnąć powietrze i posmakować jego zapach, po czym zniżył okolony czarnymi kudłami łeb, aby niczym wilk, opaść na wszystkie cztery kończyny. Kucnął i przesunął nóż w palcach, odchylając prawy bark do rzutu.
 Biały zając struchlał kilka metrów dalej i nastawił niespokojnie uszy. Nie zdążył odskoczyć. Rzut był precyzyjny; już po chwili mężczyzna przewiesił zdobycz przez pętlę u pasa i wycofał się z widoku, by nie spłoszyć reszty zwierząt, które posilały się w pobliżu.
Był cichy. Bezszelestny. Jednak pobyt pod ziemią nauczył go wielu rzeczy, a najważniejszą z nich była umiejętność przeżycia.
Nie miał zamiaru robić zbędnego pogromu na żerowisku. Ilość upolowanego mięsa była dla niego wystarczająca. Zające musiały czuć się bezpiecznie, by nie zmienić miejsca bytowania, i by mógł do nich wrócić ponownie, jeśli zaszła by taka potrzeba.

 Szaman wracał do obozowiska, ciekaw, czy zastanie tam uratowanego chłopaka. Nie łudził się, że Ryś zaryzykuje pozostanie w obcym koczowisku, ale nie wykluczał też tego, że młody ponownie dostanie majaków, i prześpi cały czas jego nieobecności.
 Tanr półleżał przy ognisku, dorzucając do niego osuszonych szczap. Grzał zziębnięte dłonie i trząsł się z lekka na rozłożonych skórach, prawdopodobnie przez gorączkę. Na przyjście Alkara drgnął ze strachu i wycofał się wgłąb swojego posłania, zerkając na przybysza spod futrzanego okrycia swymi ogromnymi, brązowymi oczyma. Nie wyglądał zdrowo - zarumienione policzki i przeszklony wzrok były oczywistymi objawami zbyt wysokiej temperatury. Jeśli do rany znów wdało się zakażenie - pomyślał Alkar - chłopak nie przeżyje nocy.

Mężczyzna odłożył zdobycz i nóż, umył ręce w śniegu, a potem w wyjętym z woreczka przy pasie drzewnym popiele z dodatkiem odkażających ziół, i bez zbędnych ceregieli przysiadł przy Rysiu, ściągając z niego okrycie.
 - C...co robisz? - stęknął Tanr, próbując siłą przytrzymać ogrzaną skórę blisko swojego ciała - Zostaw mnie. Demonie, zostaw!

Szaman pochylił się nad nim i wciągnął powietrze nozdrzami, w oczywisty sposób zaciągając się jego zapachem. Chłopak przeraził się nie na żarty. W odruchowym zrywie spróbował go odepchnąć, ale wskórał jedynie to, że Alkar chwycił go za nadgarstki i przytrzymał mu je nad głową w mocarnym uścisku. Warknął na niego, wbijając w niego spojrzenie chłodnej, jasnej tęczówki i zbliżył twarz do jego twarzy dużo bardziej, niż wcześniej.

 - Nie rób mi krzywdy... - wyszeptał w panice młody Ryś, całkiem bezbronny pd tym ostrym, karcącym spojrzeniem - proszę, nie rób mi krzywdy, to nie moja wina, cokolwiek cię spotkało, po prostu opanuj się, proszę cię, ja naprawdę nic złego nie zrobi... -
Mężczyzna parsknął z irytacją i puścił go, by w bardzo ludzkim geście położyć mu palec na ustach. Przechylił głowę w bok psim sposobem, czekając, aż dzieciak zrozumie polecenie. To nie wyglądało jak prośba i chłopak zrozumiał ten nakaz, przestając w końcu mówić. Patrzył, jak szaman odchyla skórę z jego bioder, ostrożnie odwija opatrunek z uda, starając się przy tym nie dotknąć rany i znów węszy, na końcu przybierając minę niezadowolenia. Wyjął drugi, czysty nóż.

 - Nie! - rudowłosy młodzieniec struchlał już do końca - Będę posłuszny, nie musisz mi grozić, błagam, obiecuję, że będę ci posłuszny!...
Alkar w jeszcze większej irytacji zacisnął rękę na jego gardle i nachylił się tak, że niemal dotknął ustami jego ust.
 - Przestań... Mówić. - wycedził mu rozkazująco w wargi, i poluzował zaraz chwyt. Panika młodego Rysia pozwoliła mu przypomnieć sobie poszczególne słowa z ich mowy, i teraz postanowił odezwać się w jego języku, aby go uciszyć. Odłożył nóż na posłanie, aby mu nie zawadzał. Potem usiadł prosto, by zmienić choremu opatrunek. Opuszki palców przesunęły się po kawałku zdrowej skóry uda, jakby sprawdzając jego ciepło, a szaman zaczął mruczeć pod nosem jakieś melodyjne słowa w nieznanym Rysiowi języku. Nagle chłopak poczuł w tym miejscu dziwne mrowienie, a dreszcze z całego ciała zanikały i zbierały się właśnie przy ranie; pisnął przez to z bólu, w ostatniej chwili przygryzając sobie wargę, pomny na słowa uzdrowiciela, by nie wydawać zbędnych dźwięków.

Patrzył na proces leczenia ze strachem, ale i zaintrygowaniem, gdy potężne, pełne blizn łapska Szarego Wilka w niesamowicie ostrożny sposób dotykały miejsc przy ranie, by wyciągnąć z niej cały ból i chorobę. Choć szaman od dawna nie wzywał mocy duchów, przemógł się, by poprosić je o pomoc, bo tej rany nie potrafił uleczyć w takich warunkach żadnym normalnym sposobem. W pewnym momencie chłopak wziął głębszy wdech, nadal struchlały, choć teraz z innego powodu. Mrowienie było nieodmiennie zbyt blisko miejsca, które właśnie zaczęło się domagać dodatkowej uwagi. Poczuł ukłucie gorąca w kroczu, choć nie wiedział, czy to za sprawą szamańskiej magii, czy tego, że ten dziki, zagadkowy mężczyzna właśnie dotknął jego odsłoniętej pachwiny. Źrenice Tanra zrobiły się wielkie jak spodki, a twarz i klatkę piersiową zalał wyraźny rumieniec.

 - Przestań, proszę! - wyrwało mu się z gardła, a nawet ponownie spróbował odepchnąć uzdrowiciela, tknięty zawstydzeniem - Już jestem zdrowy, naprawdę, możesz przestać!...- zapewniał ściśniętym głosem, kiedy Alkar bez trudu chwycił jego nadgarstki jedną dłonią i unieruchomił go w miejscu, by zerknąć z nieodgadnioną miną na jego twarz - To co robisz, bardzo mnie krępuje... - spróbował wyjaśniać chłopak, przełykając z trudem ślinę - Ciało przestaje mnie słuchać, zrozum...
 - Sza.- powiedział wyraźnym głosem Alkar, choć wyraźnie był zaciekawiony jego reakcjami - Potrzebuję... - zawiesił głos, szukając usilnie odpowiedniego słowa - ...skupienia. - wyrzekł, choć w jego ustach przypominało to bardziej warknięcie.

Dokończył proces uzdrawiania, niepomny na to, że w spodniach Tanra zrobiło się teraz wyraźne wybrzuszenie i równie niepomny na jego zarumienioną w zawstydzeniu twarz.
Chłopak nie śmiał się poruszyć, czując gulę w gardle. Czuł, że zeszła mu gorączka, ale w środku było mu tak ciepło, jakby nagle nastało lato. Dłonie szamana smarowały gojącą się ranę jakąś ostro pachnącą maścią, lecz młody Ryś wcale nie myślał już o bólu. Był bardzo spłoszony, a jego szybki oddech do złudzenia przypominał oddech jakiegoś małego zwierzątka zagnanego pod ścianę.
- Już. - powiedział w końcu Alkar, nie patrząc na jego twarz - Będziesz zdrowy.
Tanr zagryzł zęby, pozwalając opatrzyć ranę i na powrót okryć się futrem, nie śmiąc zmienić pozycji w obawie na reakcję tego niezrozumiałego, ludzkiego demona. Obserwował, jak nieznajomy z zupełną obojętnością odwraca się do niego plecami i idzie przyrządzać posiłek, a potem, jak zajmuje ulubione miejsce na konarze drzewa i ucina sobie drzemkę bez słowa wyjaśnienia.

Nastała cisza, przerywana jedynie odgłosami trzaskającego ognia. Chłopak odczekał jeszcze chwilę, po czym wsunął dłoń pod okrycie, niepewien jeszcze, czy powinien sobie ulżyć, czy może lepiej, by tego nie robił przy Szarym Wilku, który mógł tylko udawać, że spał. Przełknął z trudem ślinę, uświadamiając sobie, że naprawdę od dawna nie robił sobie dobrze, i że półsztywna erekcja wcale nie chciała opaść, póki miał Alkara w zasięgu wzroku. Ale bał się. Bał się tego dziwnego mężczyzny i bał się, że mógłby go obudzić jakimś niezamierzonym dźwiękiem.

Szary Wilk chyba nie miał z tym problemów. Ciężko było stwierdzić czy zasnął, ale leżał na wznak, oczy miał zamknięte, a jego dłoń przesunęła się bezpardonowo z umięśnionego brzucha aż na krocze. Westchnął mrukliwie, niemal miękko, a druga ręka zacisnęła się silnie nad jego głową na chropowatym konarze, utrzymując ciało w stabilnej pozycji nad ziemią. Miał kocie ruchy i takąż równowagę; jakby robił to już setki razy wcześniej.

Tanr odwrócił szybko wzrok, czując, że od tego podglądania znowu pieką go policzki. Jego serce zabiło mocniej, kiedy próbował udawać, że wcale nie patrzy, jak palce mężczyzny wsuwają się pod przepaskę biodrową, a część materiału zsuwa się ciężko, odkrywając umięśnione udo i część widoku na to, jak zaczyna się pieścić.
Czy ten pokaz był zamierzony? Tego chłopak nie mógł wiedzieć, ale nie minęła długa chwila, kiedy, nieco ośmielony, poszedł jego śladem. Przygryzł swoje przedramię, zdeterminowany żeby się jednak przed nim nie zdradzić, choć jego lędźwie paliły żywym ogniem, gdy naśladował szybki rytm Alkara. 
Demon z Puszczy Czerwonego Kła robił sobie dobrze, wzdychając w głos i bez najmniejszej sekretności przesuwając ręką po grubym, śliskim już trzonie. Nadal z zamkniętymi oczami. Nadal nie bacząc na działania młodzieńca, jakby tamten był zaledwie powietrzem. Chociaż dla niego może właśnie nim był?

Tanr zdusił pojedynczy jęk, który wydostał mu się z gardła, gdy dochodził. Nie zajęło to wiele czasu. Zerkał kątem oka na to, jak szaman w nieprzyzwoity sposób zataczał wokół główki erekcji małe kółka, wydobywając z czubka pojedyncze krople, a później jak jego biodra falują lekko, pożądając w przedorgazmowym odruchu dużo mocniejszego dotyku. Doskonale widział, jak jego silne palce okalają członka niemal brutalnym uściskiem, by zaraz zacisnąć pięść na odznaczającej się żołędzi i otulić ją tak, by główka obijała się bezustannie o wnętrze dłoni.
 Alkar dyszał w rozkoszy, a jego mięśnie spięły się na moment, gdy biała struga rozlała mu się obficie spomiędzy palców, zaś ciemnoróżowa żołądź męskości pokryła się gęstą spermą, która ściekała po trzonie i twardej skórze uda w dowodzie naprawdę silnego orgazmu.
 Warknął, odsłaniając ostre zęby i ocierając karkiem o gałąź pod sobą, gdy drżenie mięśni przeszło przez niego na podobieństwo fali, a potem opadł w przyjemności w to samo miejsce, przeciągając się z leniwa beztroską, jak gdyby nic wcześniej nie zaszło.  Przypominał w tym akcie dzikie zwierzę, lecz z pewnością nie człowieka. Zwierzę, demona; coś, co gorszyło tą bezczelną namiętnością i bezwstydnie naturalnie mogło obnosić się z żądzami, lecz nie było zwykłym śmiertelnikiem, który powinien czuć wstyd.

Chłopak wytarł dłoń i okrył się szczelnie futrem, odwracając się do mężczyzny tyłem i próbując uspokoić oddech oraz ukryć czerwoną od emocji twarz.
Nie był świadom tego, że Alkar wbijał w niego teraz spojrzenie pełne dzikiej satysfakcji. Nie mógł wiedzieć, że szaman doskonale słyszał każdy jego wcześniejszy ruch. Nozdrza Wilka poruszyły się, łapiąc zapach spełnienia Tanra, zaś przejrzyste ślepie zmrużyło się drapieżnie.
,,Będziesz zdrów" - pomyślał szaman, upewniając się w tym osądzie, i pozwalając sobie na półuśmiech - ,,Coś jeszcze spróbujesz przede mną ukryć, płochliwy chłopcze?"


2 komentarze:

  1. kiedy będzie nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam teraz sporo na głowie, ale wedle moich obliczeń kolejny powinien wyjść w przyszłym miesiącu :D Choć jeśli dostanę więcej przypominajek, prawdopodobnie skończę go wcześniej. Jestem i żyję, bloga nie zawieszam, ale ostatnio siada mi wena i potrafi nie wracać wcale przez miesiąc/dwa, co jest trochę problematyczne we wstawianiu większej ilości rozdziałów. ;)

      Usuń