Arthar był chyba jedyną
osobą, której Zevran nie potrafił podejść. Starał się jak
mógł, wypytał już cały obóz Kruków, i wszystko poszło na
marne.
Czego by nie zrobił,
zawsze kończyło się to tym samym – fiaskiem. Jego szef był po
prostu absolutnie niezainteresowany mężczyznami. Co więcej, nie
był najwyraźniej zainteresowany również samym seksem. Wcale!
Zevran wrócił do
swojego namiotu, pociągnął sobie zdrowo z gwinta i opadł na
krzesło, bujając się na tylnych nogach mebla.
Próbował podchodzić
mężczyznę już z pół roku, ale ta posępna cholera nie miała
żadnego słabego punktu! A on tak go chciał! Był dla niego
wyzwaniem. Był niebezpiecznym wyzwaniem. I chyba dlatego Zevran tak
bardzo pragnął go zdobyć.
Och, owszem, pieprzył
się już chyba z każdym w tym obozie – ale nadal NIE pieprzył
się z Artharem, swoim głównym, najbardziej wpływowym przełożonym.
Planował to już od dłuższego czasu, od kiedy zobaczył go w
jeziorze, kiedy się kąpał. Nie miał wtedy najmniejszych
wątpliwości – Kruk był najprzystojniejszym, najlepiej obdarzonym
przez naturę mężczyzną, jakiego kiedykolwiek Zevran spotkał.
Tylko co z tego,
skoro nadal nie był nim zainteresowany, pomimo wielu spotkań i
usilnych prób zwrócenia na siebie uwagi. Starał się jak mógł,
ale ani jego urok osobisty, ani ciągłe pakowanie się w kłopoty
wcale nie sprawiły, aby przełożony poświęcił mu więcej uwagi.
Zevran pociągnął
markotnie nosem. No pięknie. I cały jego wielki plan szlag trafił.
Pozostawało mu tylko zapić smutki i zająć czymś bardziej
wykonalnym, i to właśnie zamierzał zrobić.
Kiedy opróżnił już
połowę zapasów trunku, jakie posiadał, usłyszał jak ktoś go
woła z zewnątrz.
- Czego znowu?...
Jestem zajęty! Poprawiam sobie humor, jasne? Nie mam nastroju na...
Poły namiotu uchyliły
się na boki, odgarnięte przez opancerzoną rękawicę Arthara.
- Niesubordynacja,
Zevran? - warknął, po czym przystanął w miejscu, patrząc na
niego bardzo specyficznym wzrokiem – Zaraz...Czy ty właśnie...
piłeś?
Przyłapany na pijaństwie
elf, pokręcił przecząco głową. Zrobił to tak raźno, że zsunął
się z krzesła przy wtórze bardzo spektakularnego łomotu o ziemię.
Dowódca milczał chwilę,
a potem zasłonił dłonią oczy.
- Udam, że nie
zapytałem.
- Ej. Ej! Szefie! To
nie tak, ja tylko... - blondyn próbował podciągnąć się do
pionu, ale kiedy tylko usiadł, zakręciło mu się w głowie – To
nie jest to co myślisz. - powiedział konspiracyjnym szeptem – To
zaplanowany przeze mnie spektakl, aby moi wrogowie sądzili, że
jestem absolutnie bezbronny i żebym mógł wtedy... - zamrugał
kilkakrotnie, próbując przypomnieć sobie wątek – Hyp! - czknął
lekko - Żebym mógł się ich pozbyć. Rozumiesz. Musiałem być...
przekonujący.
- Absolutnie bezbronny?
- Arthar uniósł cynicznie jedną brew – Nawet, gdyby cię
związać, podejrzewam, że znalazłbyś sposób na kolejne
morderstwo. Ale nie po to tu jestem. - wyciągnął do niego ramię
i podniósł go, pomagając usadowić się na barłogu, który miał
za łóżko – Mam dla ciebie kolejne zadanie, które tym razem...
I dokładnie w tym samym
momencie Zevran ściągnął go w dół, na siebie. Oplótł rękami
jego kark i popatrzył mu w oczy zupełnie niewinnie, jakby
absolutnie tego nie zaplanował.
- Och! - udał
zaskoczenie – Wybacz, musiałem stracić równowagę. Już cię
słucham, kontynuuj.
Na wargach mężczyzny
wykwitł krzywy uśmiech.
- Grabisz sobie,
Zevran. - powiedział cicho, ale bez zwyczajowego jadu w głosie –
Tak więc mówiłem, że...
Zręczne palce elfa
błądziły teraz po delikatnej skórze za uszami, po szyi, a potem
zaczęły bawić się odkrytym miejscem przy jego obojczykach.
- Hmh? Tak? - Zevran
uniósł na niego wzrok, wcale nie ukrywając, że jest
zafascynowany swoimi badaniami – Mów dalej.
Mina Arthara wyrażała
teraz coś więcej niż irytację. Zastanawiał się, czy nie wstać.
- Zevran! - to był
głos, który przywracał do porządku – Nie pozwoliłem ci...
Ale wtedy Zevran poruszył
pod nim biodrami, i zrobił to bardzo, bardzo zmysłowym gestem –
tak zmysłowym, jak tylko elfy potrafiły, a mężczyzna zamknął
się dokładnie w tym samym momencie. I ponieważ jego przełożony
wcale nie wyglądał, jakby miał zamiar wstawać, zabójca objął
go udami, przyciskając do siebie w wyraźnym pragnieniu.
- Na wszystkie demony
świata, ty jesteś kompletnie pijany. - westchnął w końcu
brunet, odgarniając mu jasne włosy z twarzy – Kompletnie,
totalnie nawalony. Napierdolony w trzy dupy. Powinienem dać ci karę
za picie na służbie.
- To daj. - mruknął
Zevran, przymykając oczy, gdy przysunął twarz do jego szyi –
Ale to za chwilę, w porządku? Dasz mi co tylko zechcesz, tylko
pozwól jeszcze przez moment... - przylgnął wargami do
odsłoniętej, pachnącej skóry – pomyśleć sobie, że...
mmmm... że cię mam. - wyszeptał.
Właściwie nie
zastanawiał się nad słowami. W ogóle nad niczym się nie
zastanawiał, gdy Arthar był tak blisko niego.
Poczuł tylko, jak jego
ciało nagle się spina i na wszelki wypadek przygotował się na
bardzo nieprzyjemne odrzucenie, albo nawet i uderzenie, jednak nic
takiego nie miało miejsca. Mężczyzna wziął po prostu kilka
głębszych wdechów, i kiedy się w końcu odezwał, był
śmiertelnie poważny.
- To nie było
śmieszne, Kruku. Możesz pierdolić się z każdym w tym obozie,
ale mnie... nie interesują... dziwki.
- Nie interesują mnie
dziwki, nie interesują mnie twoje wyczyny i...Zabieraj te łapy, bo
ci je przetrącę!
Och. To zabolało.
Nazwanie go dziwką. Było bardzo niesprawiedliwe.
- Jesteś zazdrosny. -
bąknął Zevran, czując jak ostro się zarumienił – O to, że
inni mieli mnie przed tobą. Nie jestem dziwką, ty zarozumiały,
tępy, nieznośnie przystojny... – urwał i zmarkotniał jeszcze
bardziej, zupełnie zapominając o szacunku dla przełożonego –
Próbowałem z nimi, żeby nie myśleć o tobie! - wyrzucił
nagle w przypływie szczerości – To przez ciebie byłem tak
bardzo samotny, żeby zabijać czas z jakimiś miernotami! Mam do
siebie szacunek, jasne? I nie, nie każdemu dawałem się
pieprzyć!
Puścił go, zacisnął
zęby i był gotów wywlec się jakoś z namiotu, byle tylko nie
słuchać już tych paskudnych oskarżeń, ale tym razem to mężczyzna
ograniczył mu ruchy, wsparłszy się na rekach po obu stronach jego
ciała.
- Gdybyś nie był tak
pijany, w życiu bym ci nie uwierzył. - oznajmił powoli, teraz już
zupełnie bez złości – Ale skoro pan Zevran Arainai jest we mnie
szaleńczo wręcz zakochany, myślę, że mogę pójść
mu w tym względzie na rękę.
- Nie jestem wcale
zak... - czknął lekko – No co ty, co ty sobie wyobrażasz, że
ja niby...? - nie dokończył, ściągnął jego głowę w dół, i
pocałował go z zapamiętaniem, mocniej oplatając przy tym udami –
Wcale nie jestem... - dokończył nieco niemrawo, muskając wargami
jego policzek – Nie wyobrażaj sobie za wiele.
Arthar nachylił się
bardziej, tym razem do jego ucha.
- Jeżeli nie
jesteś, nie mam tu czego szukać.
Elf zmarszczył brwi ,
usilnie próbując wybrnąć z sytuacji obronną ręką. Gdyby
stracił taką okazję... Nie, chyba by sobie tego nie wybaczył. Ale
przecież nie mógł przyznać mu racji. Nie mógł, do diaska!
- Wcale nie musisz
szukać. Już znalazłeś. I chcesz tego. Ho, nie skłamiesz mi
teraz, że nie! Robisz się twardy. To nie jest oznaka braku
zainteresowania!
- Powiedziałem ci już.
- Arthar wycedził kolejne słowa - Ja. Nienawidzę... Dziwek.
Mężczyzna wyszarpnął
się nagle, poprawił ubranie i posłał mu krzywy uśmiech.
- Daj znać, jeśli
zmienisz zadanie. I otrzeźwiejesz. Nie będziemy rozmawiać w ten
sposób.
Nie miało znaczenia to,
jak bardzo działał na niego zarumieniony elf w tej ponętnie
rozchełstanej koszuli i z półsztywnym penisem; nie były ważne
jego pełne pragnienia spojrzenie i kształtne wargi rozchylone w
wyrazie zupełnego zaskoczenia – tutaj chodziło o zasady.
Wyszedł, nie oglądając
się za siebie.
Wyszedł, zanim Zevran
zdołał dodać choć słowo.
Chodziło tylko o zasady.
Pierdolone, niepotrzebne zasady, stworzone przez jego własną,
nieugiętą dumę.
Nie będzie się pieprzył
z byle elfem, który ma akurat ochotę. Nie musiał tego robić i nie
chciał. Seks bez więzi emocjonalnej nie dawał mu żadnej
satysfakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz